Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Majka, wychodzę nie usłyszała odpowiedzi, ale była pewna, że córka ją słyszy. Postaram się wrócić przed twoim wyjściem. Gdybyś coś chciała, to jestem pod telefonem. Marysia gwałtownie otworzyła drzwi. Mogę pożyczyć jakąś twoją torebkę? Oczywiście, wybierz sobie. Dzięki coś, co można byłoby uznać za cień uśmiechu zagościło na twarzy córki. Jechała przez Borową i odnosiła wrażenie, że czas tutaj się zatrzymał. Wszystko wyglądało dokładnie tak, jak przed tygodniem. Chyba nawet ten sam pies leżał przy drodze i ledwie podniósł łeb, słysząc warkot silnika. Niby miasto nie tak daleko, jakieś piętnaście kilometrów, a jednak życie toczyło się tu wolniej, spokojniej. W Kielcach wszyscy gdzieś pędzili, a w Borowej ludzie chodzili wolniej, nie czuło się pośpiechu i napięcia. Chyba zwariowałabym z nudów, gdybym miała tak funkcjonować pomyślała Tamara, obserwując puste podwórka i drogę. Może to dobre na weekend albo wakacje, ale na pewno nie na stałe. Energia by mnie rozerwała. Jak można kilka godzin siedzieć na ławce przed domem? zastanawiała się, widząc dwie kobiety, które siedziały obok siebie i w milczeniu obserwowały jej toyotę. Czy one nie mają o czym rozmawiać? Naprawdę jestem dla nich jakąś atrakcją? Zgroza! Chociaż nie miała się czego bać, to gdy minęła ostatni dom stojący przy drodze, odetchnęła z ulgą. Wiedziała, że koniec wsi to tylko pozory, bo za chwilę zobaczy miejsce, do którego przyjechała. Zwolniła i powolutku przejechała ostatnie metry. Biały domek stał tam, gdzie zauważyła go ostatnio. Czyli istniał, nie był wytworem jej wyobrazni. Chociaż wolałaby, gdyby okazał się właśnie jakimś wymysłem, marzeniem czy fatamorganą. Wtedy mogłaby całą tę historię, razem ze swoimi emocjami, uznać za chwilę słabości, senną mrzonkę czy cokolwiek innego. Chociaż wiedziała, że była tutaj, przecież widziała go też Marysia, to i tak nie mogła się pozbyć chęci wymazania go ze swojego życia. Nic z tego. Domek stał i wyglądał jak przeniesiony z jakiejś powieści dla kobiet marzących o życiu na wsi niewielki, przyjazny, sielski i malowniczy. Tamara oparła łokcie na kierownicy, podparła rękami brodę i wpatrywała się w gospodarstwo. Tym razem nigdzie nie zauważyła kolorowego koguta, podwórze było zamiecione, a tuż obok bocznej części ogrodzenia zakwitły fioletowe marcinki. Zawsze lubiła te kwiaty, chociaż w mieście rzadko można było je zobaczyć. Czasami kupowała bukiecik u kobiet, które rozkładały swoje prowizoryczne stoiska przed pawilonami handlowymi na jej osiedlu. Sprzedawały głównie mleko prosto od krowy, sery i śmietanę, a w sezonie jagody i grzyby. Jednak czasami zdarzało się, że oferowały też bukiety wiejskich kwiatów chabrów, dalii czy właśnie marcinków. A teraz te same kwiaty zobaczyła tutaj. Czy kiedyś je widziała? Pamięta z dzieciństwa i dlatego ma do nich sentyment? Bez przesady skarciła się w myślach. Zaczynam dorabiać teorie, które nie mają żadnego potwierdzenia w faktach. Ten sen zupełnie wyprowadził mnie z równowagi. Jeszcze trochę i zacznę wierzyć w cuda, duchy i podobne bzdury. Przecież takie domki znajdują się wszędzie, mało tego, każda wieś jest taka sama, a marcinki po prostu są ładne. I tyle. Postanowiła zaparkować na poboczu i przejść się w stronę lasu. Skoro już tu przyjechała, to trzeba nadać tej wyprawie jakiś sens. Może znajdzie trochę grzybów? Zrobiłaby jutro na obiad pierogi albo ususzyła na wigilijną zupę. Samochód się pani zepsuł? Aż podskoczyła. Przepraszam, nie chciałam pani przestraszyć tuż obok niej stała starsza kobieta i uśmiechała się przepraszająco. Nic nie szkodzi Tamara była zmieszana, poczuła się, jakby ktoś przyłapał ją na robieniu czegoś niedozwolonego. Uznała, że powinna się jakoś wytłumaczyć. Wszystko w porządku. Chciałam dojechać nad zalew, ale chyba nie skręciłam tam, gdzie trzeba i tak wylądowałam tutaj. Wykorzystała historię sprzed tygodnia i nie czuła z tego powodu wyrzutów sumienia. Przecież tak było naprawdę, tyle że nie dziś. Rzeczywiście, pomyliła pani drogę. Trzeba zawrócić i na początku wsi zjechać drogą w dół. Staruszka najwyrazniej nie miała zamiaru ruszać się z miejsca. Pewnie nie chciała stracić okazji do pogawędki. Tamara nie wiedziała, co powiedzieć. Pani pierwszy raz w naszej wsi? przerwała niezręczną ciszę nieznajoma. Tak. A można wiedzieć, co panią sprowadza? Niewielu tutaj mamy gości, więc jestem ciekawa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|