image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pona
Kiedy przytaknął, pokręciła głową.
- Prawdopodobnie uratowałeś mu życie. Sanitariusze przenieśli
Clive'a na nosze.- Ci chłopcy już teraz sobie poradzą - powiedziała,
widząc niepokój w jego oczach. - Jeśli chcesz z nimi pojechać,
odprowadzę twojego konia do stajni.
John pokręcił głową.
Chciała go zapytać, skąd wiedział, jak opatrzyć rannego, ale to
pytanie musiało poczekać.
- Pojedź z nim, proszę - powiedział John.
- Zostanę z nim, dopóki nie przyjedziesz do szpitala. Nie martw się
o niego, John. Jest silny. Wyjdzie z tego. Dzięki temu, co dla niego
zrobiłeś.
Lekarze na oddziale pomocy doraźnej w szpitalu w Bozeman
zapewnili ją, że Clive wyzdrowieje. Leczenie będzie trudne, ale po
operacji wszystko powinno być w porządku. Wysoki poziom adrenaliny,
który do tej pory trzymał ją na nogach, stopniowo opadał. Odczuwała
ulgę. Nie mogła doczekać się, aż John zjawi się w szpitalu i będzie mogła
przekazać mu dobre wiadomości.
Minęło kilka godzin, ale on się nie zjawiał.
Poszła wreszcie do pokoju pielęgniarek.
- Czy był tu może wysoki, przystojny kowboj, który pytał o
pacjenta, którego dziś tu przywieźliśmy, Clive'a Johnsona?
Dyżurna pielęgniarka pokręciła głową.
- Nie, przynajmniej od kiedy ja tu jestem. Ale ktoś dzwonił i pytał o
pana Johnsona. Powiedział, że jest jego szefem.
- Czy mówił, kiedy przyjedzie?
pona
- Nie. Kiedy powiedziałam mu, że pan Johnson odzyskał już
przytomność, podziękował mi i rozłączył się.
- O, pani doktor.
Ali odwróciła się i zobaczyła Marka Smitha zmierzającego do
wyjścia.
- Wracamy do Sundown. Jeśli chcesz, możemy cię podwieźć.
- Poczekajcie chwilę, dobrze? Chcę jeszcze zajrzeć do Clive'a.
Potem chętnie z wami pojadę.
Na jego pooranej zmarszczkami i spalonej słońcem twarzy można
było dostrzec wyraźne odprężenie. Kiedy wyczuł, że usiadła obok niego,
otworzył oczy.
- Nierozważny... stary głupiec - wyszeptał z trudem.
Ali nachyliła się nad nim z uśmiechem.
- Ale jaki doświadczony kowboj. - Pogładziła jego dłoń. - Ani się
obejrzysz, a staniesz na nogi.
- J.T. - szepnął.
- Uratował ci życie - powiedziała. - Jestem pewna, że wkrótce tu
przyjedzie. Clive powoli pokręcił głową.
- On... nie przyjedzie... do szpitala.
Miała właśnie ponownie go zapewnić o tym, że wkrótce zobaczy
Johna, kiedy dotarł do niej sens słów starego.
„Nie przyjedzie do szpitala".
Dlaczego ktoś, kto był ewidentnie przeszkolony w udzielaniu
doraźnej pomocy, nie może przyjść do szpitala? Chyba że... Och, Boże!
Dlaczego wcześniej się nie zorientowała? Był weteranem. Jednym z wielu
żołnierzy, którzy wrócili z wojny przeciw terrorystom, lecz nie byli w
pona
stanie przezwyciężyć traumatycznych doświadczeń. Czyżby był w
szpitalu polowym? Ale nie, zaraz, przecież on potrafił dużo więcej, niż po
prostu udzielić pierwszej pomocy. Czyżby pracował w szpitalu polowym?
To chyba było to. Wiedziała, co teraz powinna zrobić. Od dawna
niczego nie była tak pewna.
- Być może nie będzie mógł przyjechać - powiedziała do Clive'a. -
Ale to nie znaczy, że nie chce.
Clive skinął głową.
- To... dobry chłopak.
Tak, pomyślała, gdy Clive przymknął oczy i niemal natychmiast
zapadł w sen. To dobry chłopak. A jeszcze lepszy z niego mężczyzna.
Wszystko, co jest mu potrzebne, to kobieta, która sprawi, że odzyska
ufność.
ROZDZIAŁ JEDENASTY [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl