image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

trzymało się na cienkich paseczkach. Szybko opuściła ręce, starając się
poprawić majtki. I znów się przeraziła: materiał stał się galaretowaty. Brand
wskoczył tuż za nią, lecz po chwili wynurzył się i potrząsnął głową. W jego
oczach dostrzegła błysk zachwytu.
Ale los zawsze płatał jej figla, zwłaszcza w sprawach męsko
damskich. Wyobrażała sobie, jak pływają razem, jak ona przed nim ucieka,
jak on ją goni i łapie...
Rzeczywistość przedstawiała się jednak odmiennie.
 Mam duży kłopot  powiedziała Sophie. Radość i zachwyt na twarzy
Branda zastąpiła troska.
 Co się stało?  Wyciągnął rękę.
 Nie dotykaj mnie.
 Przepraszam. Słysząc  kłopot", przestraszyłem się, że toniesz.
 Nie. Mój kostium chyba ulega rozkładowi szepnęła.  Dlaczego
mnie to spotyka?
 Twój kostium ulega rozkładowi?  powtórzył z zainteresowaniem.
 Dlaczego wszystko idzie nie tak?  szepnęła, ale zabrzmiało to jak
krzyk.  Szczególnie kiedy jesteśmy razem?
 To nie moja wina. Nic złego nie zrobiłem.
 Rozkłada się czy nie?  Wytężył wzrok.  Nie patrz!
96
R
L
T
 To jak mam poznać, czy się rozkłada?
 Cicho! Zaraz umrę ze wstydu.
 Ze wstydu jeszcze nikt nie umarł.
 Będę pierwsza.  Pociągnęła za materiał. Jeszcze się jakoś trzymał. 
Może jednak się nie rozkłada. Może tylko mięknie. Tak jak mokry papier
toaletowy.
 Kitku?
 Co?
 Niektóre kostiumy, zwłaszcza takie jak twój... Ha! Przynajmniej go
zauważył!
 ...są przeznaczone do opalania, nie pływania.
 Skąd wiesz?
 No, wiem.
Przypomniała sobie, że Brand mieszkał na jachcie u wybrzeży
Hiszpanii. Próbowała zawrócić mu w głowie skąpym bikini? Idiotka!
 Cały czas żyłeś otoczony pięknymi kobietami?  Miała ochotę
wybuchnąć płaczem. Nie pasowała do niego; zamieszkiwali dwa różne
światy. Od paru dni próbowała o tym zapomnieć, uwierzyć w...
 %7ładna nie była tak piękna jak ty, Sophie  oznajmił z głębokim
przekonaniem w głosie.
Sophie zmrużyła oczy. Brand nie śmieje się, nie żartuje. Mówi serio.
Odwróciła oczy. Bała się, że za moment naprawdę się rozpłacze. Patrząc w
dół, zobaczyła swoje nowe bikini. W suchym czuła się niemal całkiem
obnażona, a w mokrym... mokre nic nie zasłaniało.
Azy trysnęły jej z oczu. Nic nie mówiąc, Brand jedną ręką objął ją w
pasie, a drugą zaczął płynąć. Powoli zbliżali się do brzegu. Kiedy wyczuł
grunt pod nogami, zatrzymał się i przytulił Sophie do siebie.
97
R
L
T
Kiedy indziej rozkoszowałaby się dotykiem jego mokrego torsu, ale
dziś ciało Branda służyło za tarczę, za osłonę. Wziął ją na ręce i przeszedł
tam, gdzie leżał koc. Jednym płynnym ruchem postawił Sophie na ziemi, po
czym szybko schylił się, podniósł koc i owinął go wokół jej ramion.
 Ciągle mnie ratujesz...  Pociągnęła nosem.
Uśmiechnął się.
 Uwielbiam to robić  odrzekł i nagle, jakby powiedział o jedno
słowo za dużo, jakby to on się obnażył, uszczypnął ją w brodę, obrócił się i
odszedł.
Wskoczył do wody i po czterech pociągnięciach ramion znalazł się na
drugim brzegu, gdzie zaczął wdrapywać się na skały. W pierwszej chwili
Sophie ogarnęły wyrzuty sumienia. Znów coś nawywijała. Wystraszyła go
swoim rozpadającym się kostiumem i łzami. A on wcale nie mówił serio, że
jest piękniejsza od kobiet, z którymi stykał się w swoim innym życiu. No bo
jakże tak?
Nagle jednak uświadomiła sobie, że Brand wcale nie próbował uciec
od niej, od jej bikini i łez. Po prostu robił to, co zawsze. Pomagał jej. I na te
skały wspinał się dla niej.
Minął skałę zwaną Blue Rock, nawet przy niej nie zwalniając. Nie
spojrzał na nastoletnich chłopców, którzy ustawiali się w kolejce do skoku.
Wspinał się coraz wyżej, dosyć wolno, ale z wyrazną determinacją, jakby
wiedział, co chce osiągnąć. Ostrożnie wsuwał nogi w otwory, szukał
uchwytu dla rąk, podciągał się. Był ze dwadzieścia metrów nad poziomem
wody.
Sophie czuła strach i podniecenie.
Wreszcie dotarł na miejsce, na półkę skalną zwaną Wdowim
Szczytem, z której rzadko kto korzystał, i spojrzał w dół, nie na taflę wody,
98
R
L
T
lecz na nią, Sophie. Pomachał do niej. Wiedziała, o co chodzi. O pradawny
rytuał, kiedy mężczyzna pokazuje kobiecie, że jest najlepszy, najsilniejszy,
najodważniejszy.
Głosem, który odbił się echem o ściany kanionu, krzyknął:  Honor!
Wszystkim przeszły po plecach dreszcze.
Skoczył na nogi, ręce trzymał wzdłuż ciała. Jego akt lekkomyślnej, a
zarazem niesłychanej odwagi odniósł zamierzony skutek: Sophie  tak jak
wiele kobiet przed nią, które obserwowały popisy swoich mężczyzn 
zamarła z przerażenia, a jednocześnie nie mogła wyjść z podziwu.
I nagle ją tknęło, że występując w skąpym bikini, ona również
wykazała się odwagą. Może pózniej, kiedy kostium wyschnie, ona znów
pokaże, jaka jest odważna i położy się na kocu. Ale na razie, korzystając z
okazji, że wszystkie oczy skierowane są na Branda, włożyła T shirt.
Brand wynurzył się na powierzchnię, strząsnął krople wody z włosów i
przebierając wolno ramionami, jakby nieświadomy spojrzeń, które mu
towarzyszyły, podpłynął do brzegu. Po chwili, mokry, położył się obok na
kocu.
 Dlaczego przed skokiem krzyknąłeś  Honor"?  zapytała.
 To taki okrzyk bojowy. Coś, za co warto walczyć i umierać.
 To coś więcej  domyśliła się.  To coś, w co wierzysz. Co tkwi w
tobie najgłębiej, prawda?
 Ja jestem prosty chłopak, Kitku. Nie znam się na takich sprawach. 
Uśmiechając się, powiódł po niej leniwie wzrokiem.  Wiesz  kontynuował [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl