image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Po trzech sygnałach po drugiej stronie odezwał się głos. Rzucił jakieś przekleń-
stwo, w czym nie było nic dziwnego, biorąc pod uwagę godzinę.
- Damien, mówi Marcus Fallon. - Marcus dał mężczyznie kilka sekund na otrzez-
wienie.
- Tak - odparł w końcu Damien. - Czego pan chce?
- Potrzebuję pomocy w innej sprawie niż dotychczas.
- O co chodzi?
- Mam nazwisko, rysopis i poprzedni adres w Nowym Jorku. To panu wystarczy,
żeby znalezć osobę, która teraz mieszka w Chicago?
- Jasne.
- To będzie szybko?
- Zależy.
- Od czego?
- Od tego, jak bardzo chcę znalezć tę osobę.
- A może od tego, jak bardzo ja chcę, żeby pan ją znalazł.
Minęło kilka kolejnych sekund, nim Damien znów zaskoczył.
- Ile? - spytał Damien.
Marcus się rozluznił. To było to, co wychodziło mu najlepiej w świecie. Poza tym,
co robili z Dellą podczas weekendu. Chciał włączyć nocną lampkę, ale przypomniał so-
bie, że zobaczy pusty pokój, więc zmienił zdanie.
- Ponegocjujmy - odrzekł.
Della była zmuszona do wielu rozstań. Rozstała się z rodziną, przyjaciółmi i z do-
mem, gdy w wieku lat osiemnastu opuściła swoją dzielnicę. Rozstawała się z pracą i zna-
jomymi, kiedy wspinała się po szczeblach kariery zawodowej, przenosząc się z jednego
działu Whitworth and Stone do innego. Zostawiła swoje życie na Manhattanie. Wkrótce
będzie zmuszona rozstać się ze wszystkim, do czego przywykła w Chicago.
R
L
T
%7ładne z tych rozstań nie było tak bolesne jak rozstanie z czerwoną aksamitną suk-
nią Caroliny Herrery i butami od Dolce & Gabbany, nie wspominając o biżuterii od Bul-
gariego i czarnej jedwabnej peleryny od Valentina. Nie dlatego, że były tak piękne i
kosztowne, ale dlatego, że były jedynymi pamiątkami z czasu spędzonego z Marcusem.
Jedynymi materialnymi pamiątkami w każdym razie, bo zostawiła kartkę, na której
zapisał swoje numery, co teraz miała sobie za złe, choć nauczyła się ich na pamięć. Miło
byłoby mieć coś, czego dotykał Marcus, coś napisanego jego ręką.
Kiedy zrobiła się tak sentymentalna? Nigdy nie chciała mieć po nikim pamiątki.
Nawet po Eganie. To pewnie znaczące, ale nie chciała się nad tym zastanawiać.
Poza tym miała przecież mnóstwo innych pamiątek po Marcusie, pomyślała, pa-
trząc jak Ava Brenner wypisuje kwit zwrotu wypożyczonych rzeczy. Miała wspo-
mnienia, które zostaną jej do końca życia. To, jak Marcus zmysłowo wodził palcem wo-
kół brzegu kieliszka, jak pachniała jego marynarka, kiedy zarzucił ją na plecy Delli, jak
w jego oczach pojawiały się złote błyski, gdy się śmiał, jak płatki śniegu lądowały na je-
go włosach. Zapamięta brzmienie jego głosu, gdy szeptał jej do ucha. Ale przede wszyst-
kim zapamięta, jak wyglądał, kiedy go zostawiła.
Leżał na boku z ręką wyciągniętą tam, gdzie ona leżała chwilę wcześniej. Kiedy się
obudziła, obejmował ją tą ręką. Włosy miał zmierzwione, a wyraz jego twarzy po raz
pierwszy, odkąd się spotkali, był spokojny. Wyglądał na szczęśliwego. Spełnionego.
Jakby poznał odpowiedz na pytanie, którego nikt inny nie rozumiał.
Chciała zostawić Marcusowi list, napisać to, co tak rozpaczliwie pragnęła mu po-
wiedzieć, ale gdy zdała sobie sprawę, czego naprawdę pragnie, podarła kartkę i wrzuciła
ją do torebki. To, co, jak jej się zdawało, zaczęła czuć do Marcusa, było głupie i niemoż-
liwe. Nie tylko dlatego, że znała go niespełna dwie doby ani dlatego, że wciąż o kimś
myślał. Po prostu nie należała do kobiet, które się zakochują. Miłość jest dla marzycieli i
naiwnych. Della nie była jedną z nich.
- Proszę podpisać - powiedziała Ava. - Oddaje pani wszystko nieuszkodzone, więc
zwrócę pani pełną kaucję. Zgodnie z umową.
- Kiedy ja spózniłam się z oddaniem - odparła Della. - Miałam tu być w niedzielę,
a nie w poniedziałek.
R
L
T
Ava machnęła ręką.
- Ja też miałam tu być w niedzielę, ale matka natura miała dla nas inny pomysł,
prawda?
O tak, przyznała w duchu Della.
- Poniedziałek rano jest pierwszym możliwym terminem zwrotu - ciągnęła Ava. -
Doceniam, że pojawiła się pani tak szybko.
Taka była Della. Zawsze dotrzymywała terminów. Gdyby spózniła się pięć minut
na spotkanie z Eganem w sylwestra, nie zobaczyłaby go z kobietą, która - jak się okazało
- była jego żoną. Gdyby w Nowy Rok spózniła się dziesięć minut do biura, nie zobaczy-
łaby notatki dla swojego szefa, która uruchomiła cały łańcuch zdarzeń. %7łyłaby swoim
życiem w Nowym Jorku, niczego nieświadoma. Nawet gdyby ostatecznie zdała sobie
sprawę, że Egan jest żonaty, bez trudu znalazłaby inną pracę na Wall Street. Nadal pija-
łaby poranną kawę w Vijay, spędzałaby soboty w Central Parku, nadal od czasu do cza-
su, kiedy byłoby ją na to stać, wybierałaby się do Metropolitan. I nigdy nie spotkałaby
Marcusa.
Nie mogła się zdecydować, czy tak byłoby lepiej. Podobno lepiej kochać i stracić
miłość, niż nigdy nie kochać, ale Della nie była tego pewna. Może lepiej nie wiedzieć,
czego człowiekowi brak Co prawda nie kochała Marcusa, ale jednak...
- Podobała się pani  Cyganeria"? - spytała Ava.
Della uśmiechnęła się nie do końca radośnie.
- Bardzo - odparła. - Nie pamiętam, kiedy ostatnio spędziłam tak miły wieczór. - I
noc, dodała w duchu. I kolejny dzień. I drugą noc.
- Nigdy nie byłam w operze - odrzekła Ava. - Nie wspominając już o premierze. To [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl