image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szaf, dotykał jej życia swoimi brudnymi łapami. I stworzył ten koszmarnie romantyczny pokój specjalnie dla niej.
Kolana się od nią ugięły. Ciężko przysiadła na krzesełku obitym różowym welurem. Z lustra patrzyła przerażona twarz.
- Boże! - szepnęła. - Boże, pozwól mi z tego wyjść cało!
Rozdział64
D
an i Carlos zatrzymali się w niewielkim hoteliku. Motyw przewodni w wystroju wnętrza stanowiły, jakżeby inaczej, winogrona. Były
wyrzezbione na meblach, widniały na obiciu kanapy, zieleniły się na kafelkach w łazience. Dan pomyślał, że można się upić od same-
go patrzenia.
Była siódma, zanim udało mu się wygospodarować chwilę na telefon do El-lie. O tej porze w restauracji jest duży ruch, ale nie mógł-
już dłużej czekać. Chciał usłyszeć jej głos, powiedzieć, że za nią tęskni.
- UEllie".
Na dzwięk męskiego głosu uniósł brwi w zdumieniu.
-Czy jest Ellie?
- Jeszcze nie przyszła. Mówi Jake, w czym mogę pomóc?
- Cześć Jake, tu Dan. Wiesz, gdzie jest?
- Chyba u Mai. Wyrywali jej dzisiaj ząb mądrości, Ellie prawdopodobnie bawi się w anioła miłosierdzia.
- Dzięki, zadzwonię do niej pózniej. - Dan z uśmiechem odłożył słuchawkę.
Zadzwonił do restauracji o dziesiątej. Ellie nadal nie przyszła i nie dzwoniła. Poprosił o numer Mai. Wykręciwszy go, niecierpliwie
bębnił palcami po stole.
- Cześć, niestety nie mogę teraz rozmawiać - oznajmiła sekretarka automatyczna głosem Mai. - Zostaw wiadomość po usłyszeniu
sygnału.
Dan cisnął słuchawkę na widełki, zadzwonił do Ellie do domu. Nie odbierała. Pewnie dalej jest u Mai, a Maya nie odbiera, bo nie
może mówić. Spróbuje w nocy, kiedy Ellie już na pewno będzie w domu. Włączył telewizor, ale nie był w stanie się na niczym sku-
pić, tylko nerwowo zmieniał kanały.
15-Wcześniej...
225
O jedenastej znowu sięgnął po telefon. I znowu, o północy. Nadal nikt nie odbierał.
Z rękami w kieszeniach przemierzał pokój w tę i z powrotem i bezmyślnie liczył winogrona na wykładzinie. Gdzie ona jest, do chole-
ry?
Zadzwonił o pierwszej. I o drugiej.
Tej nocy nie zmrużył oka.
Rozdział65
E
llie miała wrażenie, że spędziła w piekielnym pokoju z lampą o różowym abażurze wiele godzin. Głowa pękała jej z bólu, oczy pie-
kły, w uszach szumiało, tak bardzo wysilała słuch w oczekiwaniu na jego kroki.
Usłyszała szczęk klucza w zamku i jej serce przestało bić. Drzwi uchyliły się powoli.
Przerażona wpatrywała się w porywacza, a raczej jego odbicie w lustrze. Nie zdjął kominiarki. Podszedł do niej, delikatnie dotknął ra-
mienia. Skuliła się, blada ze strachu.
Buck przesunął palcami po miękkiej gładkiej skórze, o której tak długo marzył.
- Cieszę się, że czuj esz się lepiej, Ellie - szepnął ochryple. - Przepraszam, że cię uderzyłem, ale zmusiłaś mnie do tego. Zapewniam
cię, wolałbym, żebyś przybyła tu dobrowolnie.
Jego szept budził uśpione wspomnienia, już kiedyś go słyszała, jednak nie mogła teraz tego umiejscowić.
- Moja Ellie - powiedział miękko. - Przywiozłem cię tu, bo chcę, żebyś była szczęśliwa. Widzisz, jak ładnie to dla ciebie urządzi-
łem? - Nie chciał jej wystraszyć namiętnością, da jej kilka dni, żeby do niego przywykła.
Otworzył szafę na oścież.
- Popatrz na te śliczne sukienki, w twoim rozmiarze i, mam nadzieję, twoim guście. Jak widzisz, pomyślałem o wszystkim. Jeśli jed-
nak masz jakieś życzenia, powiedz, a będą spełnione.
Wpatrywała się w niego bezmyślnie, wiec dodał łagodnie:
- Zaplanowałem nasze wspólne życie, Ellie. Nie zabraknie ci niczego. Będziesz tu mieszkała jak księżniczka.
Dygotał z pożądania, ale nie tracił panowania nad sobą. Wrócił do drzwi.
- Chcę, żebyś była szczęśliwa - dodał. - Tu, ze mną.
227
Ale nie tylko tego chciał. Z rozkoszą myślał o chwili, gdy będzie musiała umrzeć. Zrobi to, gdy się już nią nacieszy. Musi tak postą-
pić, żeby jego zemsta się dopełniła i żeby mógł odebrać nagrodę. Journey's End i wszystko, co ten dom symbolizował.
Ellie rzuciła się za nim, wbiła paznokcie w szczelinę, chciała otworzyć drzwi. Na darmo. Załamana, oparła czoło o masywne drewno.
To wariat. Czytała o takich przypadkach. Miał na jej punkcie obsesję, polował na nią jak na zwierzynę. Tacy szaleńcy wierzyli, że po-
siadają swe ofiary na własność, mają nad nimi boską władzę.
Pod zamkniętymi powiekami zobaczyła silną twarz Dana. Niebieskie oczy patrzyły na nią drwiąco, jak zawsze, ilekroć zrobiła coś
szalonego. Dan! Dan jest policjantem! Będzie wiedział, co robić. Znajdzie ją.
Opadła na różowe krzesło, chcąc jak najdłużej zatrzymać kojący obraz. Czas mijał. I znowu szczęk klucza w zamku. Otworzyła oczy.
Buck wtoczył do pokoju wózek, jakim w hotelu posługuje się serwis pokojowy. W kryształowym wazonie stała biała róża. Podsunął
Ellie krzesło.
- Zupa fasolowa - oznajmił unosząc srebrną pokrywę. - Chleb z oliwkami, taki jak lubisz. Pieczony kurczak na zimno, zielona sałata
i twoje ulubione wino.
Wydobył korkociąg z kieszeni, otworzył butelkę, napełnił kieliszek i podał jej z ukłonem. Ponieważ się nie odezwała, podszedł do
drzwi.
- Smacznego, Ellie - rzucił wychodząc. - Uwierz mi, nie chcę cię skrzywdzić. Chce tylko, żebyśmy byli razem.
Znowu nie zareagowała. Zacisnął zęby. Dobrze, da jej więcej czasu. I tak każda kobieta zawsze się zakocha w swoim oprawcy. Sta-
rannie zamknął za sobą drzwi.
Ten dzwięk wytrącił ją z letargu. Była jego więzniem i tak miało pozostać. Na zawsze, sam to powiedział. Tylko on i ona, we dwoje.
0 nie, musi się stąd wydostać!
Podbiegła do stołu. Nóż był ze srebra, zastawa z porcelany z Limoges, karafka wina to szkło Baccarat. Jedzenie należało do jej ulu-
bionych, podobnie jak wino, Chateau Beychevelle.
Głód skręcał jej wnętrzności. Nie wiedziała, ile czasu upłynęło, odkąd jąpo-rwał, nie pamiętała, kiedy ostatnio jadła. Nagle poczuła,
że umiera z głodu.
Uniosła kromkę chleba do ust, ale powstrzymała się w ostatniej chwili. A jeśli jedzenie jest zatrute? Albo nafaszerowałje narkotyka-
mi, żeby tym łatwiej ją zgwałcić? Odłożyła kromkę z żalem. Wróciła na różowy taborecik. Ukryła twarz dłoniach. Płakała.
- Dan - szepnęła. - Znajdz mnie, błagam. Błagam, znajdz mnie.
1 wtedy sobie przypomniała. Dan pracował w Wydziale Zabójstw. Znajdował zwłoki.
Rozdział66
G
zas upływał bardzo powoli. Każda minuta ciągnęła się Jjak godzina, każda sekunda trwała wieczność całą, a Ellie czekała na powrót
swego prześladowcy. Umyła twarz zimną wodą. Tęsknie spoglądała na prysznic, lecz nie śmiała się rozebrać z obawy, że on wróci.
Bez ubrania czułaby się jeszcze bardziej bezbronna. Zresztą niewykluczone, że jąpod-gląda. Na tę myśl przeszył ją dreszcz; z nową
obawą zerknęła na deski sufitu, spodziewając się zobaczyć tam obiektywy ukrytych kamer.
Skulona na różowym krzesełku zastanawiała się, czy Maya już zauważyła jej zniknięcie. Nie; przecież Maya poszła do dentysty i
przez najbliższe dni nie pojawi się w pracy. A Dan pojechał z Carlosem do Napa. Ale chyba będzie do niej dzwonił? A Chan? Będzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl