image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powiedzieć.
Przez następne trzy dni nie było żadnego telefonu
między Sydney a Warrapinem. W tym czasie Erin
spotkała się z Candią Hart, filigranową, ale energiczną
projektantką mody. Poza tym zwiedziła muzeum i gale-
rię sztuki, była w dwóch domach mody, kupiła trochę
kamieni półszlachetnych. Z australijskich najbardziej
lubiła opale.
Candia zadzwoniła nazajutrz po spotkaniu i zaprosi-
ła Erin do domu na kolację.
- Chciałabym przedstawić ci mojego męża. Przyje-
dziesz do nas w sobotę?
- Z przyjemnością. Dziękuję za zaproszenie.
Była mile zaskoczona, bo nie spodziewała się takiej
serdeczności i gościnności ze strony sławnych ludzi.
Joey zadzwonił trzeciego dnia wieczorem.
- Nadal podobają ci się wakacje na ranczo? - zapyta-
ła Erin.
- Warrapin to nie ranczo - sprostował malec. -
Wiesz, tutaj nie ma pociągów, tylko wielkie ciężarówki
z przyczepami. I wożą krowy.
- Co ciekawego dziś robiłeś?
- Byłem w szkole.
- Bajki opowiadasz, a ja wiem, że w Warrapinie nie
ma szkoły.
- Jest, naprawdę. Brad, Clint i Jason uczą się w niej
przez internet.
- Kto to taki?
- Moi kuzynowie. Bardzo ich lubię. Jeżdżą na ko-
niach tak, jak widziałem w cyrku.
Nuta podziwu w głosie Joeya przyczyniła się do na-
silenia niepokoju. W Warrapinie jedynak ma prawdziwe
atrakcje, więc życie na Manhattanie chyba wyda mu się
okropnie nudne. W Nowym Jorku kontakt z naturą miał
ograniczony do spacerów w parku.
- Też bym chciał tak jezdzić, ale tatuś mi nie pozwa-
la - poskarżył się Joey.
Erin zrobiło się słabo. Wystraszyła się, że wychu-
chane dziecko przebywa w towarzystwie wyrostków.
- Ile ci kuzyni mają lat?
- Brad ma osiem, Clint siedem, a Jason pięć.
- Tylko tyle?
Zapytała spokojnie, choć miała ochotę krzyczeć. Nie
przypuszczała, że w Warrapinie będą rówieśnicy Joeya.
Gdyby wiedziała, na co takim malcom się pozwala, nie
zgodziłaby się...
Co by zrobiła? Towarzyszyłaby synowi? Nie, wy-
kluczone. Luke byłby urażony, gdyby coś takiego za-
proponowała, a zresztą nie chciała jechać do Warrapina.
Ojciec i syn powinni być sami, bez niej.
Przypomniała sobie prośbę Luke a i dlatego dość
prędko skończyła rozmowę, pożegnała się bez czułości.
Często myślała o jedynaku, troska o niego stale za-
przątała jej głowę. W sobotę, przed wyjściem do Can-
dii, była wyjątkowo niespokojna. Koniecznie musiała
zadzwonić, aby nie denerwować się podczas proszonej
kolacji.
Telefon odebrała kobieta.
- Dzień dobry. Jestem kuzynką Luke a.
-I matką jezdzców, o których Joey opowiada z entu-
zjazmem i zazdrością?
- Niestety. Bardzo mi przykro, że moi synowie dali
Joeyowi zły przykład.
- O jaki zły przykład chodzi?
W słuchawce rozległ się osobliwy dzwięk, ni to jęk,
ni westchnienie.
- Luke nie dzwonił?
- Nie. Co się stało? Chciałabym zamienić parę słów
z synem?
- To niemożliwe.
- Dlaczego?
Erin zamknęła oczy i kurczowo zacisnęła palce na
komórce. Miała wrażenie, że stoi nad przepaścią.
- Był wypadek - cicho powiedziała Jenny. - Luke za-
wiózł Joeya do szpitala.
ROZDZIAA SZSTY
Luke wsunął ręce głęboko do kieszeni i poszedł na
koniec długiego szpitalnego korytarza. Patrząc na czar-
ną noc za oknem, pogrążył się w przygnębiających my-
ślach. Kolejny raz odtwarzał, co się stało. Gdy usłyszał
wołanie o pomoc, przerażenie na moment przygwozdzi-
ło go do podłogi. Potem wybiegł z domu i ujrzał bryka-
jącego kucyka oraz dziecko leżące nieruchomo na zie-
mi.
Straszny widok.
Ostrożnie podniósł nieprzytomnego synka, bezwład-
ne ciało leciało mu przez ręce. Sam był prawie nieprzy-
tomny ze strachu.
Nie wiedział, jak zaniósł malca do samolotu i wy-
startował z Warrapina. Jedynym, co wyraznie pamiętał,
była miłość do dziecka, która wybuchnęła z siłą grana-
tu. Joey był kochającym, mądrym, wesołym dzieckiem.
Jego jedynym synem. Wyrzucał sobie, że dopuścił do
tragedii.
Dławił go gniew. Wypadek nie powinien mieć miej- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl