Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
St. John posłał mu obojętne spojrzenie. Wicehrabina położyła łokieć na stole i oparła brodę na - Lady Westforth i ja mamy spór do rozstrzygnięcia. Cabot-Lewes machnął ręką. dłoni. - Ja mam już dość. Rezygnuję. Wiemy, kto wygrał? - Chyba nie mogę się zgodzić. Pan Lansdowne mnie tu - Mam nadzieję, że ja - powiedziała Verena, zastanawia taj przyprowadził, więc byłoby niegrzecznie wyjść z in jąc się, dlaczego zawsze odmawiała porto. Przecież to cudow nym mężczyzną. Nie mówiąc o jego całowaniu. Co nie ny trunek. Uniosła kieliszek i z rozczarowaniem stwierdziła, znaczy, że chciałabym pocałować pana Lansdowne'a. że jest w nim tylko parę kropel. - Jaka szkoda! - Zerknęła na Usta Brandona wykrzywiły się w uśmiechu. 103 102 -Nie? W końcu lady Westforth wyciągnęła rękę i odwróciła - Zupełnie nie - oświadczyła Verena. - Nie jest w mo kartę. Walet trefl. im typie. - Ha! - wykrzyknęła triumfalnie. - Proszę go pobić! Jameson zaśmiał się rechotliwie. - Zwietnie, lady W! - zawołał Jameson. - Biedak! Cabot-Lewes z entuzjazmem pokiwał głową. Brandon Cabot-Lewes ze smutkiem pokiwał głową. sięgnął po kartę. Król kierowy. - A przysłał nam takie dobre porto. Nie wolno odtrą Verena zamrugała. cać człowieka, który ma szeroki gest. - Szczęście St. Johnów - skwitował Jameson. - Ostrze - Nie sądzę, żeby w tej chwili obchodziło go coś poza gałem panią. faraonem - stwierdził zimno Brandon. Brandon dotknął łokcia Vereny. Chciał ją stąd zabrać, Wszyscy się obejrzeli. Verena zobaczyła jedynie tył gło zanim Lansdowne się zorientuje, że wyszła. wy Jamesa, który siedział obok lady Farley. - Chodzmy, lady Westforth. Odwiozę panią do domu. - Może będzie miał dzisiaj więcej szczęścia niż ja - po - Teraz? wiedziała, po czym nachyliła się do St. Johna i dodała kon - Tak. spiracyjnym tonem: - Zwykle wygrywam, wie pan. Ale Verena wstała chwiejnie. bardzo ostrożnie. Jameson i Cabot-Lewes też dzwignęli się z krzeseł i za Brandon doszedł do wniosku, że jeszcze nigdy w życiu częli ją żegnać wylewnie. St. John nie dał jej czasu na od nie widział bardziej uroczej kobiety, wstawionej po zale powiedz. Skinął im obu głową i poprowadził wicehrabinę dwie trzech kieliszkach. do drzwi. - Nieczęsto pani pije, prawda? - Nigdy. Alkohol zaćmiewa umysł. - Wycelowała w nie go palec. - Wie pan, co mawia mój ojciec? -Co? - %7łe dobry gracz nigdy nie pije. - A pani jest dobrym graczem? Czy nieuczciwym? - Nie podobają mi się pańskie słowa. - Bezskutecznie siliła się na obrażony ton. St. John oparł łokcie na stole. - Proszę wybrać kartę. Verena spojrzała na talię i nerwowo oblizała wargi. Na widok różowego języka przesuwającego się po pełnych ustach Brandonowi zaschło w gardle. Do licha, co za roz koszna istota! 104 wał zawroty głowy wywołane przez porto. Miała wraże nie, że dryfuje na chmurze, wolna i lekka jak wiatr. Odezwały się również inne uczucia, których od dawna nie doświadczyła: niepokój, pragnienie. Zamknęła oczy, żeby odciąć się od mężczyzny, któ 8 ry siedział naprzeciwko niej. Na próżno. Widziała go przez powieki. Właściwie gdyby miała kartkę i ołówek, mogłaby go narysować, każdy rys, drobne zmarszczki, które powstawały w kącikach oczu, kiedy się uśmie chał, i ust, gdy coś mu się nie podobało, szerokie bary, Całowanie to sztuka, którą najlepiej zostawić eksper tom, jako że jest dużo bardziej niebezpieczne niż szer silne uda... Hm. mierka. Jedne niewprawne usta mogą spowodować więcej Uda. Uśmiechnęła się do siebie. Długie i umięśnione, szkody niż najostrzejsza broń. tuż obok... - Nie powinna pani pić. - W głosie St. Johna brzmiało Sir Royce Pemberly do swojej młodej żony Lizy w lo rozbawienie. - Nie mogę uwierzyć, że wystarczyły tylko ży Shelbourne'ów w Theatre Royale. trzy kieliszki porto. Moja matka miała mocniejszą głowę. - Była alkoholiczką? - Verena otworzyła oczy i zerknę Powóz jechał z turkotem ulicami Londynu, światła ła na niego w półmroku. - Nic dziwnego. Gdybym miała lamp kreśjiły na szybach migotliwe wzory. Verena opar sześcioro dzieci, też lubiłabym zaglądać do butelki. ła się o poduszki, próbując ignorować St. Johna, który sie - Nie była alkoholiczką - zapewnił Brandon ze śmie dział naprzeciwko niej i dotykał kolanami jej nóg. chem. - Ale rzeczywiście sześcioro dzieci to dobry powód, Dlaczego czuła taki lęk, jakby stała na wąskiej półce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|