Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szybko ku zachodniej czêSci miasta. Mija³ kolejne przecznice obskurnej dziel- nicy w poszukiwaniu miejsca, które by odpowiada³o jego zamierzeniom. Letni dzieñ by³ ciep³y i bezchmurny, a s³oneczne Swiat³o za³amywa³o siê na brudnej szybie wozu ³ukami têczy. Spryskiwacze i wycieraczki niewiele pomaga³y. 184 Mru¿¹c od blasku oczy, Joe omal nie przegapi³ komisu z samochodami. Sprzeda¿ wozów Gem Fittich . Nawet w niedzielê tu handlowano i par- king by³ otwarty, choæ zapewne nie na d³ugo. Joe uSwiadomi³ sobie, ¿e szu- ka³ w³aSnie tego. Podjecha³ do krawê¿nika i zatrzyma³ siê w pewnej odleg³oSci od komisu. Sta³ teraz przed warsztatem samochodowym, który mieSci³ siê w odrapa- nym budynku krytym falist¹ blach¹ i wygl¹da³ tak, jakby sk³ada³ siê z frag- mentów innych domów, zdmuchniêtych z powierzchni ziemi przez tornado. Warsztat by³ na szczêScie zamkniêty; Joe nie ¿yczy³ sobie obecnoSci uczyn- nego mechanika. Zgasi³ silnik i wysiad³ z wozu. Pikapa nie by³o jeszcze widaæ. Obszed³ szybko samochód i podniós³ maskê. Nie potrzebowa³ ju¿ hondy. Przypuszcza³, ¿e tym razem dobrze ukryli nadajnik i ¿e musia³by go szukaæ ca³ymi godzinami. Nie móg³ pojechaæ tym wozem do Westwood i zaprowadziæ ich do Rose, ale nie móg³ te¿ go po prostu porzuciæ, gdy¿ od razu nabraliby podejrzeñ. Musia³ tak unieszkodliwiæ hondê, by wygl¹da³o to na zwyk³¹ awariê, a nie celowe uszkodzenie. Ludzie, którzy go Sledzili, na pewno, podnios¹ ma- skê wozu. Nie móg³ po prostu wykrêciæ Swiecy albo od³¹czyæ kopu³ki apara- tu zap³onowego, gdy¿ od razu by siê zorientowali, ¿e ich oszuka³. Narazi³by tym Barbarê Christman na ogromne niebezpieczeñstwo. Jego przeciwnicy zdaliby sobie sprawê, ¿e Joe rozpozna³ w samolocie gawêdzia- rza i wiedzia³, ¿e Sledzili go w Colorado a zatem równie¿, ¿e wszystko, co powiedzia³ Barbarze przez telefon, mia³o na celu ostrzec j¹, a ich przekonaæ, ¿e nie przekaza³a mu ¿adnych wa¿nych informacji. Od³¹czy³ ostro¿nie stacyjkê, ale nie wyj¹³ jej z obudowy. Pobie¿na kon- trola niczego nie wykryje. Nawet gdyby zaczêli póxniej szukaæ i znalexli przyczynê awarii, byliby raczej sk³onni przypuszczaæ, ¿e stacyjka sama siê obluzowa³a. W ka¿dym razie mieliby w¹tpliwoSci, co uchroni³oby Barbarê od k³opotów. Obok przejecha³ pikap. Joe obserwowa³ go k¹tem oka. Przez minutê czy dwie udawa³, ¿e grzebie w silniku. Pukn¹³ w coS, czymS innym poruszy³. Podrapa³ siê w g³owê. Nie opuszczaj¹c maski usiad³ za kierownic¹ i próbowa³ uruchomiæ sil- nik, ale oczywiScie mu siê nie uda³o. Wysiad³ z samochodu i znów zaj¹³ siê silnikiem. Dostrzeg³ k¹tem oka, ¿e pikap zjecha³ przed nastêpnym skrzy¿owaniem z ulicy i zatrzyma³ siê na niewielkim parkingu przed jakimS pustym budyn- kiem fabrycznym z ogromn¹ tablic¹ NA SPRZEDA¯ . Przez nastêpn¹ minutê Joe manipulowa³ przy silniku, przeklinaj¹c go siarczyScie na wypadek, gdyby dysponowali mikrofonami kierunkowymi. W koñcu zatrzasn¹³ maskê i z niepokojem popatrzy³ na zegarek. Sta³ przez chwilê niezdecydowany. Znów sprawdzi³ godzinê. Mrukn¹³: Cholera . 185 Zacz¹³ iSæ w kierunku, z którego przyjecha³. Kiedy dotar³ do komisu, dla wiêkszego efektu zawaha³ siê, po czym skierowa³ kroki do biura. Teren komisu by³ obwieszony wyp³owia³ymi od s³oñca plastikowymi proporczykami w kolorze ¿Ã³³tym, bia³ym i czerwonym. Poruszane wia- trem, ³opota³y jak skrzyd³a kr¹¿¹cych w górze myszo³owów nad kilku- dziesiêcioma samochodami, od ca³kiem jeszcze dobrych do stalowych wraków. Biuro mieSci³o siê w ma³ym baraku pomalowanym na ¿Ã³³to z czerwo- nym paskiem. Joe dojrza³ przez ogromne okno mê¿czynê, rozwalonego na fotelu z odchylanym siedzeniem. Ogl¹da³ coS na przenoSnym telewizorku, opieraj¹c nogi w mokasynach o biurko. Wszed³ po schodkach i otworzy³ drzwi. Do jego uszu dotar³ kwiecisty komentarz sprawozdawcy relacjonuj¹cego mecz baseballa. Pomieszczenie sk³ada³o siê z pojedynczego, du¿ego pokoju i widocznej w rogu, za uchylonymi drzwiami, toalety. Dwa biurka, cztery krzes³a i meta- lowa szafka z szufladami na dokumenty by³y raczej tanie, ale wszêdzie pano- wa³a czystoSæ i porz¹dek. Joe s¹dzi³, ¿e znajdzie tu kurz, ba³agan i atmosferê cichej rezygnacji. Sprzedawca oko³o czterdziestki, o jowialnym wygl¹dzie mia³ ¿Ã³³ta-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|