Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ich ciała w piecach, zanim rozkaże ich skórze ponownie odrosnąć, i tak na przemian, przez całą wieczność. "Jeżeli kiedyś oparzyłeś się przy kuchence, będziesz wiedział, o co mi chodzi. Wyobraz sobie, że czeka cię to jeszcze co najmniej milion razy". Nienawiść Riaza była taka zimna, taka bezwzględna. Chciał wspomnieć o tym Deedee, ale obawiał się, że wytrąci ją z równowagi. Czy mimo to Riaz nie był jego przyjacielem? Gdyby tylko potrafił zrozumieć, skąd mu się biorą te pomysły. Pózniej, na pół śpiąco, on i Deedee rozmawiali trochę, szepcząc o tym, jak bardzo lubili przyglądać się sobie podczas zajęć. Napisała do niego liścik z zaproszeniem do domu, ale zostawić go niepostrzeżenie na jego stole w czytelni wcale nie było tak łatwo. Zabrała go stamtąd, potem umieściła na poprzednim miejscu jeszcze raz i uciekła z college'u, przekonana, że jej zdenerwowanie i podniecenie wypisane na czole zauważyli wszyscy. W domu zachowywała się jak piętnastolatka, co chwilę wyglądając przez okno, zastanawiając się: "Przyjdzie czy nie przyjdzie, co najlepszego zrobiłam, czy uzna mnie za idiotkę?" Nie posunęła się do czegoś takiego nigdy wcześniej, nie ze studentem. Kiedy wyszli razem, była taka zdenerwowana; nie miała pojęcia, dlaczego, i po prostu musiała wziąć. A gdy się już rozstali, zawróciła taksówkę, jezdziła po ulicy w tę i z powrotem, ale nie mogła sobie przypomnieć, gdzie on mieszka. Znowu zasnęła, leżąc nieruchomo na boku z podkulonymi nogami i ssąc kciuk. Teraz, obserwując ją pogrążoną we śnie, sam zamknął oczy i poczuł, że w tej tak szczególnej bliskości, opatulony jej własną kołdrą, jest mimo wszystko intruzem. A jednocześnie, moszcząc się przy niej, wiedział, że nie można znienawidzić osoby, którą widziało się śpiącą. Pocałował ją i pozwolił jej spać dalej. Jakiś czas pózniej zapukała do drzwi łazienki, w której brał długą kąpiel, z filiżanką kawy balansującą pomiędzy kurkami od wody i mokrą myjką umieszczoną na twarzy. Z mieszkania na górze dobiegały go dzwięki koncertu skrzypcowego Bacha. Deedee zakasała rękawy. Mydliła go, jego twarz, skórę za uszami, krocze, myła całe jego ciało, spłukując włosy wodą z dzbanka i przerywając tylko po to, żeby pocałować go w kark, wewnętrzną stronę nadgarstków, pachy. Pomogła mu wyjść z kąpieli; przyniosła z kaloryfera cieplutkie ręczniki, wytarła go i owinęła. Potem posadziła go na krawędzi wanny i włożyła mu T-shirt. Uklęknąwszy, osuszyła jego nogi i wzięła go do ust. Nigdy jeszcze nie doświadczył warg, które sprawiałyby wrażenie, że potrafią wyssać z niego duszę akurat tym otworem ciała. Poczuł się trochę winny. Uspokoiła go, że wszystko jest w porządku, uwielbia sprawiać mu rozkosz w taki właśnie sposób i ma całkiem sporą praktykę. Czuje się w pełni zaspokojona i niczego teraz nie oczekuje. Kiedy go zapragnie, z pewnością wystosuje odpowiednią prośbę. Stanęła naga przed lustrem, zmoczyła myjkę i umyła się. Podał jej rzeczy, które przygotowała, i pomógł się ubrać. - Sprawdziłam, że w lodówce nie ma nic do jedzenia. Może wybralibyśmy się gdzieś na śniadanie? Dla niego to był luksus, jego ranki wypełniały zwykle pośpiech i praca. Dzień był chłodny, ale pogodny i jasny, podtrzymujący ich dobry nastrój. Deedee włożyła okulary słoneczne i ujęła go pod ramię. Miejsce, które dziś wybrała, znajdowało się nieopodal. Kelnerki dobrze ją znały, ponieważ lubiła się tu zatrzymywać po drodze na uczelnię i czytać albo słuchać ich opowieści o klubach i barach, które odwiedzały. Było przytulnie i ciepło, a bagietki i croissanty wypiekano na miejscu w stalowych piekarnikach. Ich aromat sprawił, że poczuli głód. Rękawiczki schowali do kieszeni, płaszcze i szaliki wieszając na stojaku obok lady. Nieliczni studenci, kilku aktorów i zakochane pary nie stanowili tłoku. Deedee wybrała stolik w czerwoną kratkę tuż przy oknie wychodzącym na ulicę. Na ścianach wisiały afisze teatralne, przez głośniki sączył się Verdi, a cały personel składał się z aktorek, obsługujących gości bez nadmiernego pośpiechu, tak że zdążyli nawet przynieść sobie gazety. Deedee poprosiła o kawę i kiedy kelnerka z nią wróciła, przestudiowali menu. Zamówienie złożyli od razu. Tosty były ciepłe, owinięte w serwetkę, zrobione z wybornego, pokrojonego niezbyt cienko pieczywa. Dżem i marmolada pojawiły się na ich stole w słoikach i były naprawdę wyśmienite. Jedli szybko, rozmawiając niewiele; zauważył, że przyglądała mu się z czułością, a jednocześnie tak, jakby chciała o coś zapytać. Kiedy skończyli, zaproponowała, żeby zjedli coś jeszcze, może jajecznicę, i napili się gorącej czekolady z bitą śmietaną. Przedyskutowali kwestię, zastanawiając się, czy przypadkiem nie są za grubi, zapewniając się wzajemnie, że absolutnie nie i poklepując się po własnych brzuchach. Czuli się bardziej skrępowani niż poprzednio. Na policzku wyskoczyła jej wysypka; przez cały czas odwracała głowę, doprowadzona do rozpaczy. - A tak chciałam ładnie dla ciebie wyglądać - poskarżyła się. - Do diabła, można się po prostu wściec. Będę musiała unikać wszelkich nieznajomych luster. W gazetach znalezli mnóstwo tematów do dyskusji; kiedy zdecydowali się zamówić pain au chocolat i kawę cappuccino, oboje rozpięli guziki od spodni i zapalili. Ludzie wchodzili i wychodzili, ale on był tu jedyną osobą o ciemnej skórze. Jak zresztą w większości miejsc, które odwiedzał z Deedee. Wyjrzała na ulicę i powiedziała, że życie w Londynie ciągle ją cieszy. Lubiła myśleć, że gdyby mogła wybierać - co nie znaczy, że teraz nie miała żadnego wyboru - nie potrafiłaby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|