Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rozdział 5 Zdumienie na twarzy Alexy uświadomiło mu jego błąd. Cholera. Trzy tuziny róż musiały sporo kosztować. Przejmowanie się ceną nie przyszło mu do głowy. Czemu miałby się przejmować? Mógłby wykupić cały ten sklep. Boże, mógłby go zwyczajnie kupić! Chociaż byłoby to trochę głupie, biorąc pod uwagę, że i tak był właścicielem połowy całego budynku. Przynajmniej na papierze. Dillon się rozejrzał. Ta przestrzeń, która tyle dla niej znaczyła, w pewnej części należała do niego. Nie mógł się zdecydować, czy to przyjemne uczucie. Aktualnie po prostu dziwne. - Trzy? Jesteś pewien? Misie są po trzydzieści dolarów. - To może bez misia - powiedział cicho, bo poczuł się jak głupek. Cholera, a akurat na misiu mu zależało. Babcia byłaby nim zachwycona. Ale miś za trzydzieści dolarów i trzy tuziny róż mogłyby rzucić wyzwanie podejrzliwej naturze Alexy. Odkąd wynaleziono Internet, życie znacznie się skomplikowało. To i tak cud, że ona jeszcze go nie sprawdziła, przecież martwiła się, że ją szpieguje. Chociaż może nie aż tak poważnie, skoro zareagowała tak, a nie inaczej, kiedy pogłaskał jej dłoń. Dreszcz, który ją przeszył, wciąż odbijał się w nim echem. Dotykanie Alexy było niebezpieczne, bo gdyby nad sobą nie panował, mogłoby doprowadzić do pocałunku, a pózniej zamknięcia jej znów w ramionach. A może nawet do oparcia o ladę i& - Dobrze, bez misia. Chciałbyś wybrać kartkę? - Zakręciła karuzelą. - Są za darmo - dodała. - Co za ulga. Matko, nawet udawanie, że ma się ograniczony budżet, było przygnębiające. Przez ostatnie dwie minuty jego nastrój znaczącą się pogorszył i stracił rezon. Kolejny dowód na to, że musi powiedzieć prawdę. Czy seks był świetny, czy nie, nie powinno do niego dojść. Nawet jeśli powiedziała, że nie obchodzi jej, kim on jest - nie wiedziała, co mówi. Brnięcie w kłamstwo nie było fair, a poza tym obniżało szanse na to, że jeszcze kiedykolwiek zechce się z nim spotkać poza łóżkiem. W łóżku zresztą też. Niech to szlag, nie był jak jego brat. Pomysł eksmitowania długoletniej właścicielki małego biznesu, żeby oddać jej lokal na bar z mrożonymi jogurtami! Tyle dobrego, że odkrył, że Cory nie jest kompletnie pozbawiony serca, jeśli chodziło o sytuację Alexy. Ale rozmowa z bratem nie podsunęła mu żadnego rozwiązania. Biorąc oczywiście pod uwagę, że traktował finansowe tarapaty jako swój problem do rozwiązania. Traktował go tak? Ponad wszystko chciał być obok, kiedy ona odkryje sposób na sukces. Miała wspaniały sklep i ewidentnie posiadała talent. Za każdym razem, gdy mówiła o tym miejscu, w jej oczach widać było zaangażowanie Potrzebowała tylko więcej czasu, odrobiny szczęścia i pomocy. On mógł jej to dać, ale tylko wówczas, jeśli nie powie jej wszystkiego. Gdy to zrobi, ona zobaczy w nim Cory ego i zlekceważy każde jego słowo. Co gorsza, może zacząć podejrzewać, że chciał zaszkodzić kwiaciarni. Nie mógł pozwolić na takie ryzyko, nie w sytuacji, kiedy był przekonany, że uda jej się - im się uda - wszystko naprawić. A jeśli sukces kwiaciarni rozwścieczy Cory ego, tym lepiej. W końcu jego brat utrzymywał, że lubi rywalizację. Kiedy kwiaciarnia będzie z powrotem działała pełną parą, powie jej prawdę. Może nawet będzie mu wdzięczna, że przeciwstawił się instynktowi i poświęcił wszystko, żeby jej pomóc. No dobrze, może nie będzie wdzięczna, ale przynajmniej odzyska kwiaciarnię prężnie działającą, silną i niezadłużoną. A on będzie ją miał, nawet jeśli tylko na chwilę. Może nawet na nowo odkryje w sobie zamiłowanie do biznesu, jeśli przyjdzie mu pracować nie dla Value Hardware. Dla czegoś mniejszego, bardziej osobistego. Popatrzyła na niego lśniącymi niebieskimi oczami, a jemu żołądek fiknął koziołka. Nieważne, czy jego plan był dobry, czy nie, po prostu nie miał wyboru. Był już zaangażowany i w Alexę, i w jej sklep. Zwiadkowie nie doświadczali takiego skoku ciśnienia na sam jej widok. - To jak, chcesz kartkę? Nie patrzysz na nie. - Od jej badawczego spojrzenia nie powinien robić się twardy. Ani od niepokojąco erotycznego zapachu, szczególnie w takim miejscu. Otaczał go zapach kwiatów, ale bez wahania potrafił wyłuskać niepowtarzalne perfumy Alexy. Naprawdę miał kłopoty. - Patrzę na ciebie. - Jak miał patrzeć gdziekolwiek indziej? Oczekiwał, że zareaguje ostro na tę samczą deklarację i nie rozczarował się. - Widzę, że sporo myśli pan o sobie, panie James?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|