image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

brze, że zobowiązała chociaż Eleonorę do zachowania sekretu, ale co jeśli sir Ashley
wszystko ujawnił? Zresztą jaki miałby powód, aby ją chronić?
Ponadto nie wiedziała, dlaczego była tak podekscytowana perspektywą spotkania
Asha? Czy Eleonora miała rację, że mimo trybu życia był akceptowany w towarzystwie?
Pewnie tak... przecież inaczej oceniano kobiety, a inne reguły stosowano wobec męż-
czyzn. A ta Arabella Thornley... czy ją kochał? Sądząc po tym, co mówił, to tak. Tak czy
inaczej nie powinna rozpowiadać, że zamierzają wziąć ślub... %7ładna kobieta nie zaryzy-
kowałaby czegoś takiego.
Jak w związku z tym wszystkim ona ma się wobec niego zachowywać? Czy zdoła
okazywać chłód i dystans, kiedy serce bije jej żywiej na samą myśl, że go zobaczy?
Zdradzieckie, zdradzieckie serce...
U szczytu schodów stali lord Portman i jego żona, Rosamunda, witając gości. Wil-
liam przedstawił ją i Pippa dygnęła.
- Witamy, panno Kingslake - powiedziała jej lordowska mość. - Eleonoro, to bar-
dzo niefrasobliwie z twojej strony. Nic nam nie mówiłaś, że masz taką ładną kuzynkę,
już dawno powinniśmy ją do nas zaprosić.
- Mieszkam w Norfolku i rzadko odwiedzam Londyn - odparła Pippa, mile połech-
tana komplementem.
Eleonora nalegała, aby wzięła jedną z jej sukien i niemal cały poprzedni dzień spę-
dziła na przymiarkach i dopasowywaniu. Uszyta z wytłaczanego kremowego jedwabiu,
ze spódnicą na szerokiej, watowanej spódnicy spodniej, miała głęboko wcięty plastron,
ozdobiony rzędami kokardek od linii dekoltu w karo aż po spiczaste zakończenie. Dobrze
uwydatniała jej pełny biust i szczupłą talię. Tylko włosy nie dały się ujarzmić, Teresa
jednak nie była tak zdolna jak Babette.
- Teraz, kiedy już pani tu jest, musimy się częściej widywać. Proszę, dołączcie do
innych gości. Będziemy mogli jeszcze porozmawiać, kiedy już wszystkich powitamy.
R
L
T
Weszli do zatłoczonego salonu. Pippa rozejrzała się dyskretnie, szukając wysokie-
go mężczyzny, ale nigdzie go nie dostrzegła. Wyróżniałby się pośród każdego tłumu,
więc pewnie zdecydował, że nie przyjdzie. Nie mogła okazać, jak bardzo jest rozczaro-
wana, choćby dlatego że Eleonora oprowadzała ją wokół pomieszczenia, przedstawiając
zgromadzonym.
Rozmawiała właśnie z wicehrabią Leinster i jego uroczą żoną, Louise, kiedy wy-
czuła czyjąś obecność. Odwróciła się.
- Och, sir Ashley. Przestraszył mnie pan.
Wyglądał wspaniale w czerni i bieli. Długi frak był uszyty z czarnego aksamitu,
dopasowana kamizelka z białego brokatu, zapinane pod kolanem spodnie i pończochy
białe, a wstążki czarne. Inaczej niż większość gości, którzy nosili rozmaitych kształtów
peruki, związał włosy z tyłu w kucyk czarną wstążką. Sprawiał wrażenie jeszcze wyż-
szego i dostojniejszego.
- Przepraszam - powiedział, wykonując przed nią wytworny ukłon. - Była pani tak
pogrążona w rozmowie z lady Leinster, że nie chciałem przeszkadzać.
- Och, mówiłyśmy tylko o tym, że jest tłoczno. - Louise przenosiła wzrok z jedne-
go na drugie. - Widzę, że poznał pan już pannę Kingslake.
- Rzeczywiście. Spotkaliśmy się w Norfolku.
- Ach tak! Mówiono mi, że ma pan tam posiadłość. I to tam ukrywał się pan przez
ostatni tydzień?
- Nie ukrywałem się. Przeciwnie, widywano mnie tu i ówdzie.
- Poznaliśmy się w Narbeach - wtrąciła Pippa. - Tam mieszkam.
- Narbeach! Czy to nie... - urwała i spojrzała na Asha.
- Tak - potwierdził. - To stamtąd pochodzą najświeższe wiadomości o dostawie
kontrabandy.
- Czy pani coś widziała, panno Kingslake?
- Trudno było tego wszystkiego nie zauważyć - odpowiedziała powściągliwie Pip-
pa. - Mnóstwo się działo, przyjechali dragoni, było dużo hałasu.
- Przemytnicy są coraz bardziej rozzuchwaleni - stwierdził Jonathan. - Ludzie boją
się o swoje życie, kiedy oni są w pobliżu.
R
L
T
- Nie mówmy o tym więcej - wtrącił Ash. - Poprzestańmy na tym, że powinni zo-
stać ukarani.
Dołączyli do nich lord i lady Portman.
Jego lordowska mość okazał się dobrodusznym, jowialnym człowiekiem i wkrótce
zaczęto ze śmiechem prowadzić błyskotliwą wymianę zdań. Ash dostosował się do tego
tonu bez trudu, Pippie natomiast przychodziło z pewną trudnością udawać ożywienie.
Wciąż martwiła się Natem. Zastanawiała się, czy nie przydarzyło mu się coś
okropnego? Rzuciła ukośne spojrzenie na sir Ashleya, gdy opowiadał anegdotę o jakimś
upiornym markizie. Raczej nie było szansy na rozmowę na osobności, a gdyby spróbo-
wała jednak ją zaaranżować, z pewnością zrodziłoby to plotki.
Miał to być wieczór muzyczny, zakończony kolacją, więc służba zaczęła ustawiać
krzesła wokół harfy i szpinetu w pokoju muzycznym. Ale zanim wszyscy zgromadzili
się, aby posłuchać muzyki, panie udały się do przylegającego pokoju poprawić stroje.
- Czy dobrze się bawisz? - spytała Eleonora, wygładzając perukę, która i tak wy-
glądała nieskazitelnie.
- Tak, a bawiłabym się jeszcze lepiej, gdybym nie martwiła się o Nata. Czy sir
Ashley może wymierzać sprawiedliwość? Niby zapewniał mnie, że nie ma prawa nikogo
aresztować.
- Bo nie ma, ale jest członkiem Klubu Dżentelmenów z Piccadilly.
- Nie wiem, co to ma do rzeczy. Wszędzie są kluby dżentelmenów.
- Nie takie jak ten. Jego oficjalna nazwa brzmi Towarzystwo na rzecz Ujawniania i
Ujmowania Przestępców. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl