Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie mam gabinetu. - Nie masz też stereo - roześmiała się. - Ani telewizora, o ile pamiętam. Wzruszył ramionami, ale w myślach liczył, ile rzeczy mu ukradziono. - Ubezpieczenie wszystko pokryje - rzucił. - Policja potraktowała to jak zwyczajne włamanie. Może i tak było - zamyśliła się. - A może to była tylko zasłona dymna. Chciałbym, żebyśmy. .. - Urwał, bo zbliżali się do następnego zakrętu. Znowu nacisnął hamulec, ale tym razem nie dało to żadnego efektu. - Michael, jeśli chcesz się przede mną popisywać, to nic z tego. - Pandora odruchowo złapała się uchwytu nad oknem. Trzymając kierownicę jedną ręką, Michael drugą sięgnął do hamulca ręcznego. Samochód pędził w dół. Chwycił kierownicę obu rękami, usiłując pokonać następny zakręt. - Hamulce nie działają - rzucił tylko. Licznik szybkości wskazywał, że jadą ponad siedemdziesiąt mil na godzinę. Pandora kurczowo ściskała uchwyt. - Nie uda nam się zjechać bez hamulców - wyszeptała przerażona. - Nie - odparł, nie zamierzając kłamać. Koła piszczały przerazliwie, gdy brał następny zakręt. Pandora wpatrywała się w szosę wijącą się przed nimi. Serce podeszło jej do gardła. Znak przed ostrym zakrętem nakazywał zwolnić do trzydziestu mil na godzinę. Michael wziął go z prędkością siedemdziesięciu pięciu. Zamknęła oczy. Kiedy je otworzyła i zobaczyła przed sobą zaspę śnieżną, krzyknęła. Jakimś cudem Michaelowi udało się ją ominąć. Wpatrywał się w szosę, starając się przewidzieć kolejny zakręt. Pot wystąpił mu na czoło. Znał tę szosę i dlatego właśnie był przerażony. Jeszcze trzy mile, ostry spadek i gwałtowny podjazd pod górę. Rozpędzony samochód wjedzie w balustradę, przerwie ją i rozbije się na skałach na dole. - Jest tylko jedna szansa - powiedział Michael. - Musimy skręcić w drogę prowadzącą do starej gospody. To za tym zakrętem. - Nie mógł oderwać wzroku od szosy, żeby spojrzeć na Pandorę. Palce kurczowo zaciskał na kierownicy. - Trzymaj się - rzucił. Umrę, pomyślała. Nie mogła myśleć o niczym innym. Słyszała pisk opon. Samochód przechylił się na bok. Miała wrażenie, że za sekundę się przewróci, że będą dachować. Widziała gałęzie ocierające się o karoserię, gdy wpadli na wąską drogę. Przez moment wydawało się, że uda im się utrzymać na drodze. Ale zakręt był za ostry, szybkość za duża. Samochód pędził wprost na drzewa. - Kocham cię - szepnęła i wyciągnęła rękę do Michaela. A potem zapadła ciemność. Michael powoli dochodził do siebie. Czuł ból, ale nie wiedział dlaczego. Słyszał jakiś hałas. W końcu odwrócił głowę w kierunku, z którego dobiegał. Kiedy otworzył oczy, zobaczył ciemnowłosego chłopca zaglądającego przez okno. - Proszę pana, proszę pana! Nic panu nie jest? Michael oszołomiony pchnął drzwi. - Wezwij pomoc - wyszeptał, walcząc z ogarniającą go znowu ciemnością. Głęboko zaczerpnął powietrza, usiłując zebrać myśli. Chłopiec pomknął przez las. Pandora, przemknęło Michaelowi przez myśl. Ogarnął go strach. Pochylił się nad nią. Ręce mu drżały, gdy usiłował wymacać puls. Był. Krew spływała jej po twarzy z rozciętego czoła. Palcami ścisnął ranę i sięgnął po podręczną apteczkę. Zatamował krwawienie i zaczął sprawdzać, czy nie ma złamań. Jęknęła. Musiał się siłą powstrzymywać, by jej nie przytulić. - Spokojnie, spokojnie - powtarzał. - Nie ruszaj się. - Kiedy otworzyła oczy, zobaczył, że ma szklisty i błędny wzrok. - Nic ci nie będzie. - Ujął delikatnie w dłonie jej twarz. Powoli odzyskiwała jasność spojrzenia. W końcu chwyciła go za rękę. - Hamulce - szepnęła. - Tak. - Przytulił policzek do jej twarzy. - To była piekielna jazda, ale wygląda na to, że się nam udało - powiedział. Pandora rozejrzała się dokoła. Samochód zatrzymał się na drzewie. Tylko dzięki temu, że śnieg był tu bardzo głęboki, auto zwolniło i uderzenie nie zakończyło się tragicznie. - My... tobie nic nie jest? - Pandorze łzy napłynęły do oczu, gdy dotknęła twarzy Michaela. - Dobrze się czujesz?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|