image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Czy to pomaga? - zapytała Eve, kiwając głową w kierunku jej butów.
- Jeszcze nie.
- Jess jest przekonana, że lepiej się jej myśli na bosaka - wyjaśniła Eve Luke'owi.
- A, to dobrze, że ja już dawno zdjąłem buty. Okej, gdzieś, gdzie nie ma ludzi. Daj swój
iPhone'a -powiedział Luke do Jess. Jess wyjęła gadżet z kieszeni i podała mu go. - Sprawdzę
mapy.,
- Deepdene nie jest duże - zauważyła Eve.
- I prawie nie ma tu opuszczonych budynków -dodała Jess. - Mama Megan nazywa takie
miasta platyną wśród nieruchomości.
- Obok dworca kolejowego jest jakiś duży budynek. Nie wiecie, co to? - zapytał Luke,
wpatrując się w mapę satelitarną na wyświetlaczu telefonu.
- Obok dworca? Pojęcia nie mam.
- Czekaj! - zawołała Eve. - To elektrownia! Pamiętasz, Jess? Byłyśmy tam na wycieczce z
panią Gleeson w piątej klasie.
- Czyli wytypowaliśmy zwycięzcę. - Jess zaczęła zakładać buty.
- To działająca elektrownia? - zapytał Luke.
- Nie bardzo. Zamknęli ją jakieś dwa lata temu - odparła Eve. - Otworzyli ogromną
elektrownię w Montauk. Obsługuje cały dystrykt, a ta w Deepdene ma służyć tylko jako
zapasowa na wypadek przeciążenia systemu. Jest naprawdę bardzo stara, chyba nie była
wystarczająco wydajna na potrzeby okolicy.
- A władze hrabstwa nie są zadowolone, że muszą ją utrzymywać - dodała Jess. - Mama
mówiła coś o kampanii na rzecz pozbycia się jej całkowicie, bo jest paskudna, zaniedbana,
zarośnięta i takie tam. Nikogo tam nie ma, poza ewentualnie ochroniarzem, ale nie jednym z
tych od epidemii. Ten budynek ledwo stoi.
- Czyli elektrownia. - Luke wstał.
- Jess, może zaczniesz opowiadać ludziom, że moja mama wraca dziś wcześniej do domu, bo
nie czuje się dobrze? Musimy jak najszybciej zakończyć tę imprezę - stwierdziła Eve.
- To powinno załatwić sprawę - stwierdziła Jess, podchodząc do drzwi.
Luke spojrzał na Eve. - Chyba czas, aby Amunnic opuścił to miasto.
Jedną z największych zalet Deepdene było to, że nigdzie daleko nie trzeba było tu chodzić. Po
mniej więcej dwudziestu minutach marszu Eve, Jess i Luke dotarli do elektrowni. Jej czarne
kominy odcinały się od ciemniejącego nieba.
Może już prawie wcale nie działała, ale nadal wokół rozbrzmiewał cichy szum, od którego
Eve zaczęły mrowić palce.
Luke spojrzał na Jess.
- I co, gwiazdo kung-fu? Dasz sobie z tym radę jednym kopnięciem? - Płot z żelaza i drutu
kolczastego był wysoki na trzy metry.
Jess wystawiła do niego język, a potem odwróciła się i zaczęła wspinać na górę. Eve poszła w
jej ślady. Gdy dotarła na sam szczyt, chwyciła się siatki, przerzuciła ciężar ciała na drugą
stronę i zawisła na wyciągniętych ramionach. Z początku plan wydawał się niezły. Gdy
jednak wykręciła szyję i spojrzała przez ramię, stwierdziła, że ziemia jest znacznie dalej, niż
się tego spodziewała. Nie była przyzwyczajona do zeskakiwania z ludzkich piramid, tak jak
jej najlepsza przyjaciółka cheerleaderka.
- Dasz radę, Evie! - zawołała miękko Jess.
I tak musiała to zrobić, czy tego chciała, czy nie. Górna połowa jej ciała była w kiepskiej
formie - ramiona zaczynały jej już dokuczać. Eve odetchnęła głęboko, a potem puściła siatkę.
Potknęła się, upadając, ale zdołała utrzymać się na nogach. Kilka sekund pózniej Luke opadł
na ziemię tuż przed nią.
- Widziałem z płotu budkę strażnika. Było ciemno, pewnie padł kolejną ofiarą epidemii -
poinformował je, kiwając głową w kierunku drugiego końca płotu, przy którym
zorganizowano mały parking. -Ale i tak myślę, że powinniśmy wejść od innej strony, tak na
wszelki wypadek.
- Dobra robota. Widać, że zaczytywanie się przygodami młodych detektywów na coś się
przydaje. Widziałyśmy książki w twoim pokoju - zakpiła Eve, puszczając oko do Jess.
- Nie kpij z młodych detektywów. A poza tym, do twojej wiadomości, już się nimi nie
zaczytuję -wyjaśnił Luke, gdy okrążali budynek. Dał im ręką znak, aby się pochyliły, gdy
dotarli do linii okien.
|Eve podczołgała się do najbliższego i zajrzała do środka.
- %7ładnego demona - poinformowała przyjaciół. Mocno pochyleni podeszli do drzwi.
- I co teraz? - zapytała Jess, na wszelki wypadek naciskając klamkę. Drzwi były zamknięte. -
Nie miałam jeszcze zajęć, na których wyłamuje się drzwi kopnięciem.
- Na szczęście wystarczy karta kredytowa -stwierdził Luke. - Chyba niespecjalnie przejmują
się tu bezpieczeństwem. Myślicie, że zamontowali alarm?
Eve prychnęła.
- Nie mają nawet na kosiarkę do trawy - powiedziała, kopiąc mlecze, które rozpleniły się w
szczelinach chodnika. - Na pewno nie płacą za monitoring.
- Czy ta sztuczka z kartą w ogóle działa? Wydaje mi się, ze to pomysł z tych książek, których
już nie czytasz - stwierdziła Jess.
- Dobra, macie jakąś kartę, na której wam nie zależy? - zapytał Luke.
Eve i Jess spojrzały na siebie w popłochu.
- Może na początek wypróbujemy twoją? - zaproponowała w końcu Eve.
Luke się roześmiał.
- W przeciwieństwie do was, księżniczki, nie mam karty kredytowej.
- AmEksa nie oddam - zaoponowała Eve.
- Ani ja - dodała Jess. - Kto wie, czy rodzice daliby mi drugiego. Zawsze najpierw grożą
odebraniem mi karty.
- Przecież tego nie zrobią. Wiesz o tym. - Eve spojrzała na Luke'a. - Naprawdę, zawsze dają
Jess wszystko. Tylko najpierw muszą trochę ponarzekać.
- I tak nie będę ryzykować - broniła się Jess. Eve wyjęła z torebki portfel i zaczęła przeglądać
swoje karty.
- Od dawna nie używałam tej do Bloomie's. Sięgała po nią do przegródki, gdy Jess chwyciła
ją za nadgarstek.
- Nie, nie, nie! - zawołała. - Latem będziemy ciągle jezdzić do miasta. Czym byłaby taka
wycieczka bez wizyty w Bloomingdales?
- Słuszna uwaga. Hm... - Eve wróciła do przeglądania kart. Jess także wyjęła portfel i
zmarszczyła brwi.
Luke wydał z siebie przeciągły jęk. - Dobra, zapomnijcie o tym. Chyba mam gdzieś jeszcze
moją kartę biblioteczną z Santa Cruz. - Wyjął - portfel z tylnej kieszeni. Eve zawsze podobało
się to, jak portfel wyciera do białości kieszeń na jego pupie.
Luke wsunął kartę między futrynę a drzwi, a potem zaczął nią poruszać. Nic. Poruszył nią
nieco mocniej. Eve usłyszała odgłos łamanego plastiku. Miały rację z Jess, że martwiły się o
karty! Jeszcze jedno szarpnięcie, ale drzwi nawet nie drgnęły.
- Może miałyście z Jess rację co do tej sztuczki z kartą - przyznał w końcu Luke.
Nagle drzwi się otworzyły i stanęła w nich roześmiana Jess.
- Za rogiem było otwarte okno.
- Nie powinnaś iść sama. A gdyby demon już na ciebie czekał? - Tętno Eve przyspieszyło,
gdy wyobraziła sobie Jess w mackach Amunnica.
Uśmiech Jess zniknął, a jej oczy rozszerzyły się z przerażenia.
- Masz rację.
No pięknie, teraz ją przestraszyłam, pomyślała Eve. Zwietna robota. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl