Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zwolniłbym pani za lada jaką cenę. Lonny znów uśmiechnęła się przekornie. Mój narzeczony chętnie by mnie wykupił. Hm! Musiałby w takim razie być bardzo bogaty. On jest bogaty, panie Stanhope. To znaczy, że robi pani dobrą partię? Lonny zaprzeczyła obronnym gestem. Proszę, niech pan tak nie mówi; to takie okrop- ne określenie. Ja bardzo kocham mojego narzeczone- go. Kiedy go poznałam, nie miał grosza przy duszy, a potem, kiedy otrzymał duży spadek i został bogaty, uciekłam... aż tu, do Ameryki, ponieważ nie chciałam, żeby myślał, że wychodzę za niego dla pieniędzy. Stanhope słuchał z zainteresowaniem, choć potrzą- sał głową, jak gdyby nie rozumiejąc takiej postawy. Zauważyłem już wtedy, w Niemczech, że jest w pani wiele dumy, panno Strassmann. To było po pro- 187 RS stu nierozsądne uciekać od człowieka bogatego, któ- ry przecież pokochał panią już przedtem. Lonny przytaknęła. Tak, to było wręcz głupie; mój narzeczony wy- tłumaczył mi to wczoraj, po przyjezdzie. Znów popatrzył na nią uważnie, jak na jakiś kurio- zalny przypadek. Proszę, nich mi pani o tym opowie. Jak do tego doszło? To mnie interesuje. Współpracuję z wieloma Niemcami, a uczyć należy się od wszystkich. Lonny opowiedziała pokrótce o wszystkim, co mo- gła opowiedzieć: o życiowych kolejach Lutza, o tym jak bez namysłu, pomimo swego pochodzenia, został szofe- rem, nie mogąc w inny sposób zapewnić sobie środków do życia, i jak oboje mimo ubóstwa chcieli się pobrać. Opowiedziała również o stryju Lutza, jego zamiłowa- niu do przygód i włóczęgi, pracy w cyrku i testamencie. W tym miejscu Stanhope nastawił uszu. Jak nazywał się stryj pani narzeczonego? Baron Karl Henner von Hennersberg, ale on wy- stępował tylko pod swoimi imionami: Charles Henner. Ach, Charles Henner! Znałem go; podziwiałem jego wspaniałe występy i jego samego. Słyszałem, że zmarł w styczniu i bardzo go żałowałem. A więc to on był stryjem pani narzeczonego! Musi mi go pani przedstawić, panno Strassmann. Chciałbym go poznać. Zaraz... może przyjedziecie państwo oboje jutro na lunch do mnie do domu. Moja żona będzie bardzo rada z poznania tak interesujących ludzi... i pewnej subtel- nej dziewczyny, która ucieka od kochanego mężczyzny tylko dlatego, że on ma pieniądze. Bardzo chętnie przyjmuję zaprosiny, również w imieniu mojego narzeczonego. Ale proszę, aby pan 188 RS nie przedstawiał mnie swojej małżonce jako osoby jesz- cze bardziej sentymentalnej niż jestem w rzeczywisto- ści. Nie uciekłam przed jego pieniędzmi, ale z obawy przed posądzeniem, że mnie to odziedziczone boga- ctwo w jakikolwiek sposób znęciło, czego nie uznała- bym ani za ładne, ani za dobre powiedziała Lonny ze śmiechem. Dobrze, niech i tak będzie. Niemniej zachowała się pani jak typowa Niemka: dzielna mimo sentymenta- lizmu. Należy uczyć się tego od pani. Nie chcę niczego pani utrudniać. Jest pani wolna. Chętnie będę pełnić swoje obowiązki jeszcze do końca tego miesiąca. Mój narzeczony jedzie do San Francisco i dopiero po jego powrocie stamtąd wyruszy- my do Niemiec. Nie musi pani niczego odpracowywać, to nie jest konieczne. Może pani wypełnić sobie ten czas oczeki- wania w przyjemniejszy sposób. Kiedy ja lubię swoją pracę, a poza tym, przy pra- cy czas szybciej mija. Stanhope znów obrzucił ją zdziwionym spojrzeniem. Dobrze! W takim razie niech pani przez ten czas popracuje ze mną. Wiele spraw domaga się załatwie- nia, szczególnie teraz, kiedy tyle ich nagromadziło się w czasie mojej nieobecności. Jeśli jest pani tak złak- niona pracy, to proszę pomóc mi wygrzebać się z tych zaległości, które przyprawiają mnie o stres. Z przyjemnością. Zawsze chciałam pracować z kimś takim jak pan, niech wiec moje pragnienie zrea- lizuje się choćby na krótko. A mnie też niech na krótko spełni się życzenie zatrudnienia pani jako osobistej sekretarki. Lonny uśmiechnęła się. 189 RS Może przekona się pan w tym czasie, że nie na- daję się na to stanowisko aż tak dalece, jak pan przy- puszczał. Stanhope pokręcił głową. Nie, nie przekonam się. No cóż, szkoda! A więc jutro o dziesiątej jest pani proszona z narzeczonym do nas na lunch. A teraz możemy zabrać się do pracy. W ten sposób jeszcze tego samego dnia udało się Lonny i panu Stanhope'owi uporać ze sporą częścią na- gromadzonych spraw. Na drugi dzień Lonny i Lutz podejmowani byli w domu państwa Stanhope'ów, przy czym widać było, że gospodarzom wielką przyjemność sprawiało towa- rzystwo szczęśliwej i dzielnej pary. Lutz wyjechał trzy dni pózniej do Kalifornii, by uporządkować swoje dziedzictwo. Cenne zbiory pole- cił zapakować i przygotować do wysyłki do Niemiec, a willę sprzedał w ciągu kilku dni, gdyż adwokat Fleed postarał się szybko o solidnego nabywcę. Harry Fleed przekazał Lutzowi opieczętowany i zaadresowany do niego pakiet zawierający stryjowski dziennik. Lutz z żywym zainteresowaniem przeczy- tał go w trakcie podróży powrotnej do Nowego Jorku; w przyszłości miał zarówno rękopis dziennika, jak i cenną kolekcję stryja otaczać wielkim szacunkiem, jako drogie pamiątki. Majątek stryja został zdeponowany głównie w ban- kach amerykańskich, a tylko częściowo w banku nie- mieckim. Harry Fleed okazał się obrotnym i odpowie- dzialnym doradcą w przeprowadzaniu tych operacji. Kiedy Lutz dziękował mu za pomoc, adwokat odparł: Charles Henner wyświadczył mi kiedyś nieoce- nioną przysługę. Obiecałem mu, że zrobię wszystko, 190 RS aby pomóc panu we wszelkich sprawach związanych z przejęciem spadku po nim. Dotrzymałem słowa. I to wszystko. Formalności przebiegły znacznie szybciej, niż Lutz zakładał, więc już po trzech tygodniach mógł wrócić do Nowego Jorku. %7łałując, iż Lonny nie mogła razem z nim podziwiać piękna Kalifornii, pocieszał się my-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|