Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
śliło jej kasztanowe włosy tworząc aureolę wokół jej twarzy. Patrzyła na niego wyzywająco, jakby nie pewna jego reakcji. Uśmiechnął się do siebie. Na jej widok zachował się niczym zakochany po uszy szczeniak. W jej orzechowych oczach dostrzegł roz bawienie, kiedy zrozumiała, że wprawiła go w zmie szanie. 160 Z polana w kominku posypały się iskry. Simon nalał sobie kolejną porcję brandy, powtarzając w du chu, że powinien iść spać, jeśli jutro po południu zamierza polować na zające. Właściwie to dziś po południu. Ale było mu tak dobrze. W odurzonym alkoholem umyśle pojawiło się wspomnienie pierw szego walca z kuzynką. Aż uśmiechnął się do siebie. Miała drobną figurę, to prawda, ale nie była delikatną panienką, która niczym krucha figurka porcelanowa pęknie pod jego dotknięciem. Miała kształtną talię, a jej dłoń, drobna, ciepła i miękka spoczywała niczym ptak w jego dłoni. Pamiętał, jak przyglądał się jej twarzy, a potem cieszył oczy widokiem odsłoniętego biustu. Jej wdzięczna, drobna figura mile go zaskoczy ła. Oczywiście jej małe piersi nie mogły się równać z bujnymi kształtami hrabiny Rigbury, ale właśnie ich niepozorność w niezwykły sposób go pociągała. Wy obraził sobie, jak świetnie mieszczą się w jego dłoni. Ta myśl podniecała go bardziej niż wspomnienie miękkiej obfitości Dianny. Wtedy właśnie Aleksandra spojrzała mu w oczy i nagle zdał sobie sprawę, że odgadła jego myśli, bo zalała się rumieńcem i zakpiła z jego ponurego nastroju. Nie był ponury, stwierdził w duchu, lecz wście kły. Wściekły na Monroyala, bo flirtował z nią przez cały obiad, który ciągnął się w nieskończoność. Wściekły na Denville'a, bo opowiadaniem głupich anegdot o idiotycznych zakładach sprowokował ją do tak swobodnego śmiechu. Ale najbardziej był wściekły na nią samą, bo tak zgrabnie go przechy trzyła i na złość jemu przemieniła się w wyjątkowo pociągającą kobietę. 161 I jeszcze ten Chatham. Uważał kapitana za naj bardziej niebezpiecznego dżentelmena wśród adora torów kuzynki. Za bardzo przypominał mu Adriana. A skoro on zauważył podobieństwo, to tym bardziej musiała je dostrzec Aleksandra. Nie umiał sobie logicznie wytłumaczyć, dlaczego czuł się odpowiedzialny za tę krnąbrną kuzynkę. Odstawił kieliszek, wstał i przeciągnął się. Gdy podszedł do drzwi i położył dłoń na klamce, wyda wało mu się, że usłyszał hałas na schodach. Zmę czenie natychmiast się rozwiało, a na twarzy pojawił się zadowolony uśmiech. Więc mimo wszystko Dianna usłyszała zegar wybijający trzecią, pomyślał, i umknęła mężowi. Cicho uchylił drzwi i zobaczył błysk świecy nie sionej przez kogoś, kto szedł holem w stronę biblio teki. Nici ze snu tej nocy, stwierdził w duchu, przypominając sobie nienasycone pragnienia Dian- ny. Zwieca sunęła wolno w jego kierunku, lecz gdy dotarła do drzwi biblioteki, zdał sobie sprawę, że osoba, która ją niesie, ma zamiar je minąć. - Tutaj, kochanie - szepnął otwierając szeroko drzwi. Nim nocna wędrowniczka zdołała zareago wać, chwycił ją za ramię i wciągnął do środka, wytrącając jej świecę z ręki. - Gdzie sądziłaś, że jestem skarbie? W kuchni? - Objął wiotką talię i przyciągnął opierającą się postać do siebie. Kiedy pochylił głowę, by posiąść usta damy, nagle zdał sobie sprawę, że coś się tutaj nie zgadza. Musnął wargami bujne loki. Kobieta w jego ramionach nie była hrabiną Rigbury. - Czyżby złapał jedną z po kojówek? - przemknęło mu przez głowę i wcale go 162 nie rozbawiła myśl, że dandys Weatherby obściskuje o trzeciej nad ranem służącą. - Jak śmiesz! - Kobieta w jego ramionach nagle zaczęła się szarpać i wyrywać z siłą nieproporcjonalną do jej drobnej budowy. Odruchowo mocniej objął ją w talii i wtedy zauważył, że na koszulę nocną narzu ciła wełniany szlafrok. Materiał rozsunął się prokowu- jąco, kiedy kobieta starała się uwolnić co tylko podnieciło Simona. Otoczył ją ramionami i przesunął dłoń w dół jej szczupłych pleców, by przyciągnąć ją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|