Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
matka. Wiedziała, że ona nie obudzi się pewnego ranka z postanowieniem, że ma dość zabawy w dom i wychowywania dziecka. U boku Zacka chciała się budzić co rano do końca życia. Podobnie jak ojciec, Jaye traktowała zobowiązania bardzo se- rio. Tymczasem otrzymali zaproszenie na ślub Phillipa i Miry. Jaye postanowiła ubrać się w seksowną czerwoną sukienkę, prezent od Corey. Teraz czuła się na tyle pewna siebie, że mogła ją włożyć. Nie bała się, że zwróci na siebie uwagę, dopóki to przede wszystkim Zack koncentrował swą uwagę na niej. Do Kalifornii przyjechali w przeddzień ceremonii. Jaye wiedziała, że Holland Farms było większe od Medallionu, lecz dopiero gdy na własne oczy zobaczyła winnicę, uświadomiła sobie ogrom tego przedsięwzięcia. Winnica należąca do ro- dziny Zacka zajmowała pięć razy większy areał, zatrudniała trzy razy więcej pra- cowników i oczywiście miała dłuższą i bogatszą historię. Zack mógłby tu wrócić. Wystarczyło jedno jego słowo, a przyjęto by go z otwartymi ramionami. Sam jej mówił o tym w Boże Narodzenie. Powiedział rów- nież, jak wiele znaczyło dla niego wyznanie ojca, że go potrzebuje. - Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek przedtem użył takich słów. S R Od tamtego czasu Ross Holland dwukrotnie ponawiał próby przekonania syna do powrotu, za każdym razem dodając coś jeszcze na zachętę, lecz Zack za każdym razem odmawiał. Dopiero teraz, widząc, co odrzucił, Jaye poczuła żal. Może tu właśnie jest jego miejsce? Może powinien się zgodzić, szczególnie że teraz miałby decydujący głos we wszystkich sprawach? Jechali właśnie do kościoła drogą biegnącą obok niekończących się rzędów winorośli, gdy Jaye podjęła decyzję. - Zatrzymaj samochód - poprosiła. Zack zjechał na pobocze. - O co chodzi? yle się czujesz? - Nie, nie. Po prostu muszę ci coś powiedzieć. Zack spojrzał na zegarek. - Akurat teraz? - zdziwił się. - Zlub zaczyna się za niecałe pół godziny. - Wiem, przepraszam, ale muszę ci to powiedzieć właśnie teraz. Była tak przejęta, że Zack posłusznie zgasił silnik. - Dobrze, słucham. - Jaye odpięła pas i wysiadła. - Hej! Gdzie się wybierasz? - zawołał i również wysiadł. Jaye tylko machnęła ręką, by szedł za nią, i ruszyła między rzędy winorośli, nie bacząc na to, że wysokie obcasy grzęzną jej w ziemi. W pewnej chwili stanęła, rozpostarła ramiona, odwróciła się do Zacka i wyznała: - To miejsce jest niewiarygodne. Zack wziął się pod boki i spojrzał na nią jak na wariatkę. - I to właśnie chciałaś mi powiedzieć? - Tak. To znaczy nie... Trudno jej było znalezć właściwe słowa. Zack stuknął palcem w szkiełko ze- garka. - Spóznimy się. - Wiem, ale okaż mi odrobinę cierpliwości. Kiedy się poznaliśmy, powiedzia- S R łeś, że winnica to tylko ziemia i krzewy. Nieruchomość. Inwestycja. Zack zmarszczył czoło. - Pamiętam. - Wierzyłeś w to, co mówisz? - Wtedy tak. - A teraz? - Teraz nie - przyznał. Nie wiedział, w jakim kierunku zmierza ta rozmowa. To dzięki Jaye zmienił zdanie. Nie tylko na ten temat. - Tak myślałam - rzekła Jaye z ulgą, lecz i ze smutkiem. - Jaye? Potrząsnęła głową. - Wiem, że plotę bez sensu, ale wytrzymaj jeszcze chwilkę. Proszę. - Dobrze. - Przypuśćmy, że moja matka by nagle wróciła. Co powinnam zrobić? - Kontaktowała się z tobą? - Nie. Po prostu chcę poznać twoje zdanie. Zack potarł kark dłonią. - Chybabym ci radził, żebyś wysłuchała, co ma do powiedzenia. - A gdyby chciała, żebyśmy znowu były matką i córką, co byś mi doradził? - %7łebyś spróbowała. - Bo najważniejsza jest rodzina, tak? - Tak. Jaye pokiwała głową. - I dlatego, że mnie kochasz, tak? - Akurat w tej chwili zachowujesz się tak, jak gdybyś rozum postradała, ale owszem, kocham cię. - I dlatego, że mnie kochasz, zrobisz wszystko, żebym była szczęśliwa, tak? S R Gotów jesteś nawet do poświęceń? Zack podszedł i wziął ją w ramiona. - Dla ciebie poruszyłbym niebo i ziemię. Jaye miała łzy w oczach, gdy oświadczyła: - Uważam, że powinieneś sprzedać Medallion. - Zack cofnął się o krok Był pewien, że się przesłyszał. - Z łatwością znajdziesz kupca - dodała z uśmiechem. Jej słowa przejęły go chłodem. Ożyły dawne wątpliwości. - Masz na myśli siebie? - spytał cichym głosem. - Nie. - Jaye potrząsnęła cynamonowymi lokami. - Nie chcę odkupić od ciebie Medallionu. Swoją część też bym sprzedała. Z wrażenia Zack aż zamrugał powiekami. - Jaye, kochanie, całkiem się już pogubiłem. Dlaczego chcesz sprzedać swoją część? Przecież Medallion tyle dla ciebie znaczy... - Nie. Tak myślałam, ale się myliłam. Ty znaczysz dla mnie wszystko. Będę szczęśliwa wszędzie, pod warunkiem, że będę z tobą i że będziemy mieli winnicę. - Możesz jaśniej? - Twój ojciec chce, żebyś wrócił do Holland Farms. Matka strasznie za tobą tęskni. Winnica należała do twojej rodziny od pokoleń. Tu jest twoje miejsce. Zack kiwnął głową, chociaż nie całkiem się zgadzał. - Więc sprzedałabyś Medallion, swoje marzenie, żebym ja mógł tutaj wrócić i odzyskać ojcowiznę? Jaye przełknęła ślinę, lecz była to jedyna oznaka żalu. - Tak. Gdyby Zack już nie kochał jej do szaleństwa, w tej chwili straciłby dla niej głowę. - Ale kiedyś mówiłaś, że Medallion to twoje życie. Jaye podeszła i ujęła jego twarz w dłonie. - Okazało się, że się myliłam, panie Zackary Holland. Ty jesteś moim życiem. S R Była tylko jedna odpowiedz na taką deklarację. Więc gdy Zack skończył ca- łować Jaye, przyklęknął na jedno kolano i oświadczył: - Ty też jesteś moim życiem, Jaye. Wiesz, że cię kocham. Kocham również Medallion. To nie tylko ziemia albo nieruchomość. To inwestycja. To marzenie. Marzenie, które chciałbym dzielić z tobą. - Ale Holland... - To moja przeszłość - dokończył. - Bardziej interesuje mnie patrzenie do przodu. Wyjdziesz za mnie? Jaye śmiała się i płakała jednocześnie. Kiedy Zack podniósł rękę, żeby otrzeć łzę z jej policzka, odpowiedziała: - Zdecydowanie tak. Nie zdążyli na ślub Phillipa z Mirą. Zdążyli na wesele i wkroczyli do sali aku- rat w momencie, kiedy wznoszono toast za młodą parę. Zack i Jaye wraz z resztą gości podnieśli w górę kieliszki, lecz pili szampana za swoje szczęście. S R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|