image Strona Główna       image SKFAB00GBB       image ceelt smp       image Artykul1       image ArmyBeasts       image 2006 nov p3       

Odnośniki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

majątku, o ile, rzecz jasna, nie przepisze wszystkiego na nich!
- Trudno. Dam sobie radę bez jego pieniędzy.
- Kiedy ty wreszcie zmądrzejesz?
Elwira ze złością cisnęła torebkę na fotel i poszła do łazienki żeby jak to określiła, wymoczyć
smutki. W tym momencie zadzwoniła pani Lodzia, sekretarka ojca.
- Weroniko, przesłałam ci e-mailem adresy trzech stowarzyszeń, którym można zaufać i
które mają doświadczenie w pomocy takim osobom, jak twój kolega. Jeśli będzie ci jeszcze
potrzebne moje wsparcie w tej sprawie, wal jak w dym. Aha, jak to konto zacznie już
funkcjonować, zadzwoń, sama wpłacę parę złotych i zrobię zbiórkę wśród pracowników.
- Dziękuję pani. Zadzwonię na pewno!
Weronika pobiegła do swojego pokoju i otworzyła skrzynkę pocztową. Pani Lodzia bardzo
starannie wykonała swoje zadanie. Pod tematem: Operacja "Michał" podała dokładne nazwy
organizacji, ich statusy, adresy, numery telefonów, nazwiska przewodniczących, a nawet
strony internetowe, na których można uzyskać więcej informacji. Nazwy stowarzyszeń
brzmiały optymistycznie: Nowe %7łycie, Masz Szansę, Pokonać Bariery.
Niespodziewanie zadzwonił domofon. Przed furtką stał Krystian.
- Przepraszam, byłem w okolicy, więc postanowiłem wpaść. Nie przeszkadzam?
- Dobrze, że jesteś! - zawołała rada, że jest ktoś, z kim może podzielić się dobrą
wiadomością. Pociągnęła Krystiana do swojego pokoju i pokazała wiadomość od pani Lodzi. -
Teraz sprawa na pewno ruszy z kopyta!
- Tak, jednak koszt jest przerażający. Trzysta baniek. Miną miesiące, zanim tyle uzbieramy, o
ile w ogóle uzbieramy. %7łyczę Michałowi jak najlepiej, ale wątpię, czy sobie poradzimy.
- Przestań! Twoje niedowiarstwo to żaden aksjomat - na szczęście! Trzeba krok po kroku
robić swoje, a sukces sam przyjdzie. O jedno tylko musimy zadbać. Tak pomagać Michałowi,
żeby z tą pomocą nie czuł się zle.
- Oby. Wiesz... mam wyrzuty sumienia... wystarczyło płynąć minimalnie innym kursem, żeby
uniknąć wypadku.
- Wystarczyłoby, żebym nie umówiła się z Michałem, wystarczyłoby zamiast nad Solinę,
pojechać do Zakopanego, wystarczyłoby, żeby tego dnia zamiast słońca, lało... Miliony
przypadków wystarczyłyby, żeby wszystko wyglądało inaczej. Ale, prawdę mówiąc, też mam
do siebie pretensje. Cyganka wywróżyła mi, że nieszczęście przyjdzie do mnie z wody, a kto
w dzisiejszych czasach traktuje serio zabobony. Często o tym myślę, zle sypiam... Jednak
zamiast narzekać, skupmy się na robocie. Wydrukuję informacje o stowarzyszeniach,
przekażesz je Czarneckim?
- Oczywiście.
Po wyjściu Krystiana Weronika zaczęła szukać pretekstu, żeby zniknąć z domu, zanim Elwira
wyjdzie z wanny z nowymi przemyśleniami na temat ojca i jego młodej, ciężarnej żony.
Próbowała skontaktować się z Marcelą, lecz zgłaszała się jedynie poczta głosowa, pomyślała
o babci ze strony matki, która mieszkała kilka przecznic dalej. Babcia Henia miała
staroświeckie poglądy i gderliwy charakter, lecz Weronikę, jedyną wnuczkę, obdarzała
wyjątkowymi względami. Teraz wnuczka postanowiła to wykorzystać.
Pani Henryka Sokolska w przeciwieństwie do swojej córki Elwiry była kobietą tęgą, gładko
uczesaną, skromnie ubraną i całkowicie pozbawioną zalotności. Siedziała na wiklinowym
fotelu w cieniu rozłożystego orzecha i z zamkniętymi oczyma słuchała modlitwy płynącej z
małego radia stojącego na blacie ogrodowego stolika. Nie słyszała, ani jak Weronika otwiera i
zamyka furtkę, ani jak idzie żwirowaną ścieżką, ani jak siada naprzeciw niej.
- Dzień dobry, babciu. Nie śpij, bo cię okradną.
- Ojej! Ach, to ty moja wnuczko. Jaka to radość, że przyszłaś. Napijesz się kompociku z
jabłuszek?
- Nie dziękuję. Jak twoje samopoczucie?
- Szkoda mówić. Aamie mnie w kościach, chyba idzie wielka burza.
Weronika cierpliwie wysłuchała po raz stutysięczny utyskiwań na rozliczne dolegliwości
babci, specjalistki od wyszukiwania w sobie chorób. Wystarczyło, że kaszlnęła, kichnęła, że ją
wzdęło, że strzyknęło jej w kolanie, zabolało w boku, zakłuło w brzuchu, natychmiast rzucała
się wertować "Wielki słownik medyczny" i zawsze znajdywała chorobę stosowną do
objawów.
- Tak, tak, moja kochana, starość nie radość - skończyła refleksyjnie, potem zwyczajowo
pytała o Elwirę, by kolejny raz wyrazić ubolewanie, że ta, niestety, wdała się w rodzinę
Sokolskich i wreszcie padło pytanie, na które Weronika cały czas czekała. - A co u ciebie
słychać?
- Ach, mam wielki problem, babciu. Liczę na twoją pomoc.
- Wiedziałam, wiedziałam, miałam koszmarny sen. Z Elwirą coś nie tak?
- U niej wszystko w porządku. Mój przyjaciel... mój bliski przyjaciel... chłopak, którego
kocham, miał wypadek. Jest sparaliżowany. Zbieramy dla niego pieniądze na operację.
Wspomożesz nas?
- Co mu się stało?
- Uszkodził sobie kręgosłup.
- Będę się za niego modlić. Zadzwonię też do mojego Radia, żeby modlili się razem ze mną.
Jak on ma na imię?
- Michał, ale niezależnie od modlitwy, potrzebne są pieniądze. Każda złotówka się liczy.
- Cała nadzieja w Bogu, moje dziecko. Nic mu po pieniądzach, jeżeli Bóg i Najświętsza
Panienka mu nie pomogą. Ty też powinnaś się więcej modlić. A swoją drogą ten chłopak
musiał niezle nagrzeszyć, skoro ściągnął na siebie taką karę. To ostrzeżenie przed ogniem
piekielnym, powinien teraz pokutować. No i swoje cierpienie ofiarować na jakiś zbożny cel.
Nie ma większej łaski w oczach Boga, niż cierpieć w dobrej intencji. Dam ci dla niego taką
broszurkę, którą kupiłam w Licheniu. Za miesiąc pielgrzymuję na Jasną Górę, może pójdziesz
ze mną? Pomodlisz się za swojego kolegę, a przy tym pokażesz, że żałujesz za grzechy bo
swoim postępowaniem, wnusiu, nie znajdziesz uznania w oczach Boga. Ani ty, ani twoja
matka, ani twój ojciec.
- Więc nie pomożesz? Nie dasz ani złotówki?
- Swoje złotówki daję tam, gdzie są obracane na chwałę Bożą.
- Taka pobożność to szczyt hipokryzji, a ty przecież nie jesteś hipokrytką. W drodze do tego
pośmiertnego szczęścia powinno się widzieć potrzebujących i nieść im pomoc. Czyż nie tego
nauczał Chrystus?
- Moja panno, ja słucham wyłącznie świętego człowieka, któremu Bóg objawił prawdę
absolutną.
- Z tego, co wiem, twojemu idolowi Bóg objawił prawdę zupełnie inną niż Pawłowi z Tarsu,
nawiasem mówiąc również świętemu.
- Nie bluznij, bo ten głos nawracający grzeszników jest dużo więcej wart niż to, czy twój
kolega przejdzie przez życie na własnych nogach, czy na wózku inwalidzkim. Powiem nawet,
że jako kaleka łatwiej zasłuży sobie na żywot wieczny. Nie patrz tak na mnie. Tacy ludzie jak
ja są Bojownikami Prawdy i nic tu nie zdziałają twoje kacerskie * uwagi. Jestem dumna, że
należę do Wojowników Wiary, do Bożych Hufców zwalczających niegodziwości świata pod
światłym przewodnictwem świętego męża opatrznościowego, a powinnaś wiedzieć, że
świętość nie podlega dyskusji.
- Z twoich dętych słów wynika, że największym świętym jest święty spokój.
- Co powiedziałaś?
- Zwięty Paweł mówił, że prócz wiary niezbędne są uczynki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl