Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dorośli i dobrze wiemy, jak to jest. Odwróciła się. Nie chciała, żeby widział jej twarz, żeby wyczytał z niej, że go okłamuje. Z żadnym mężczyzną nie zachowała się w ten sposób. I pewnie nigdy się to nie zdarzy. Muszę już wracać oświadczyła stanowczo. A jeśli chcesz mojej rady w sprawie ogrodu, to najlepiej zrobisz, zwracając się do fachowców, tak jak radziła ci Angela. Albo poproś ją, żeby zrobiła to za ciebie. Przypuszczam, że z przyjemnością cię odwiedzi i chętnie zje z tobą lunch. Odwróciła się i ruszyła przed siebie. Dopiero po kilku krokach uświadomiła sobie, że przecież nie ma jak wrócić. Zawahała się. W tej samej chwili Robert pochwycił ją za ramię. Przepraszam, jeśli zrobiłem ci przykrość odezwał się cicho. Chciałem tylko... Urwał i potrząsnął głową. Zresztą to już nie ma znaczenia. Odwiozę cię. Popatrzył na nią i lekko skrzywił się. Nie bój się, nic ci nie grozi. Jeśli tego właśnie chcesz... Nie mogła pozostawić tego stwierdzenia bez komentarza. Zmierzyła go przeciągłym, chłodnym spojrzeniem. Tak, tego właśnie chcę oświadczyła z naciskiem, wmawiając sobie w duchu, że to szczera prawda, że to, co czuła w jego ramionach, to tylko echo dawno przebrzmiałej przeszłości, okruchy uczuć, które już dawno umarły i zostały zapomniane... które muszą zostać zapomniane. Nie miała pojęcia, dlaczego nie chce zostawić jej w spokoju, dlaczego tak ją dręczy, czego się po niej spodziewa. Wiedziała tylko, że nie może mu ufać, że musi mu jasno powiedzieć, iż w jej życiu nie ma dla niego miejsca. Zresztą przecież Robert bez problemu znajdzie sobie kogoś, kto z radością... Kto co? Kto zgodzi się zostać jego kochanką? Czy takie właśnie plany miał w związku z nią? W końcu przez tyle lat mieszkał w Nowym Jorku, że zdążył się napatrzeć na wiele rzeczy, wiedział, jakie mogą być konsekwencje przypadkowych kontaktów. Czy było coś bezpieczniejszego niż układ z dziewczyną, dla której był pierwszym mężczyzną? Uśmiechnęła się z goryczą. Nawet nie przypuszczał, jak bliski był prawdy, bo po nim w jej życiu nie było nikogo innego. Rozdział 7 Już wcześniej umówiła się na dzisiejszy wieczór z Johnem. Teraz myślała o tym z niechęcią, najchętniej w ogóle by nigdzie nie poszła. Co ją znów opętało? Przecież jeśli chciała wyjść za mąż, John był wprost idealnym kandydatem. Nieraz dyskretnie dawał jej do zrozumienia, że jest nią zainteresowany. Wiedziała, że darzył ją szacunkiem i miała niezbitą pewność, że nigdy nie zechce jej zdominować. Powinien być z niego oddany mąż i ojciec. Intuicyjnie przeczuwała, że może okazać się czułym i zmysłowym kochankiem. I choć zaparła się przed Robertem swych pragnień, to przecież w głębi duszy nadal marzyła o własnej rodzinie, choć nawet przed sobą się do tego nie przyznawała. W takim razie dlaczego z taką rezerwą podchodzi do Johna, dlaczego zamiast go ośmielić, stale go do siebie zniechęca? Dlaczego sztywnieje i odwraca głowę, kiedy bierze ją w ramiona? Dlaczego tak dzieje się ze wszystkimi, z którymi próbowała się spotykać? Może działo się tak dlatego, że została skrzywdzona przez Roberta. A może był jeszcze inny powód: może podświadomie obawiała się, że nikt inny nie jest w stanie go zastąpić, że żaden mężczyzna nie zdoła rozbudzić w niej tak gorących uczuć, nie rozpali w niej zmysłów; że żaden nie da jej takiego szczęścia, jakie ofiarował jej Robert? Poczuła ciarki na plecach. Czyżby właśnie dlatego okazała się dzisiaj taka uległa? Nie miała siły się cofnąć, tylko bezwolnie czekała, bez najmniejszego oporu pozwoliła mu się zbliżyć, wziąć w ramiona, całować... Czy naprawdę jest taką beznadziejną idiotką? Dziś wieczorem wybierali się z Johnem na proszoną kolację do jednego z jego kolegów, chirurga pracującego z nim w szpitalu. Oprócz nich miały być jeszcze trzy pary. Już wcześniej miała okazję poznać dzisiejszych gospodarzy, pozostałych gości właściwie nie znała. Mimo to powitano ją z honorami, co ją nieco speszyło. Zwłaszcza panowie obdarzali ją atencją i życzliwie wychwalali jej zdolności w prowadzeniu interesów. Bez wątpienia można powiedzieć, że najtrafniejszym posunięciem, które pociągnęło całą resztę, było podłączenie się pod hasła ekologiczne z lekką zawiścią stwierdził jeden z nich. Holly z wymuszonym spokojem wyjaśniła, że nie było to celowe działanie, ale konsekwencja jej poglądów wynikających z przekonania, że dbałość o środowisko naturalne i zapewnienie właściwych warunków przyszłym pokoleniom jest podstawowym obowiązkiem każdego człowieka. Usłyszawszy tę ciętą ripostę rozmówca dał za wygraną. Holly przyjrzała mu się uważniej. Był dobrze po pięćdziesiątce, a jego zdeformowana figura jednoznacznie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl
|